Geoblog.pl    vlak    Podróże    Powroty do Lwowa    Czworobok z kominem
Zwiń mapę
2015
31
mar

Czworobok z kominem

 
Ukraina
Ukraina, Lwów
POPRZEDNIPOWRÓT DO LISTYNASTĘPNY
Przejechano 340 km
 
Wszystko zaczyna się od mongolskiego najazdu, który spustoszył Ruś halicko-włodzimierską. Wzniesienie nowego grodu stało się koniecznością, więc w latach 40. XIII wieku książę Daniel założył miasto, które nazwał na cześć swego syna Lwa. Pierwsza pisemna wzmianka o Lwowie pochodzi z „Kroniki wołyńskiej” z 1259 roku, a powstała tylko dlatego, że miasto Chełm padło wtedy ofiarą pożaru, który było widać aż we Lwowie: „Taki był płomień, iż na wsze strony widziano pożar [Chełma], jakoż i ze Lwowa patrzący po polach bełskich widzieli łunę od płomieni wielkiego ognia”. Cudze nieszczęście to dobra okazja, by znaleźć się na kartach historii.

Pierwsza osada powstała na północ od obecnego centrum. Dzisiejszy Rynek został wytyczony w XIV wieku, podczas lokacji dokonanej przez Kazimierza Wielkiego 17 kwietnia 1356 roku. W międzyczasie byli jeszcze buntujący się bojarzy, otruty książę i utopiona pod lodem w Wiśle księżniczka, ale te wszystkie zachwycające uroki czasów z samym miastem się bezpośrednio nie wiążą.

Są z nim jednak nierozerwalnie związane lwy. Upamiętnienie księcia to niejedyna z możliwych wersji. Inna legenda mówi, że na jednym ze wzgórz lew miał mieć kryjówkę, a książę zabił go gołymi rękami. Można też usłyszeć, że kamienne lwy obecne na każdym kroku śpią tylko za dnia, nocą odzyskują wigor by strzec porządku i bezpieczeństwa miasta. Wędrując przez jedną z nocy po Lwowie nie dostrzegłem niestety ani jednego kota ponadstandardowych rozmiarów, ale kto wie…

Rynek pełnił przez wieki funkcje typowe dla głównego placu miasta, wyjątkiem mogą być początki, za czasów Władysława Jagiełły był tu bowiem staw rybny. Później już nie łowiono ryb, były natomiast hołdy lenne składane polskim królom, podział łupów po wyprawie na Moskwę z 1610 roku oraz defilada z okazji odznaczenia miasta orderem Virtuti Militari odbierana przez Józefa Piłsudskiego w 1920 roku.

Rynek ma wymiary 142 na 129 metrów, a w czterech jego rogach stoją fontanny z rzeźbami postaci znanych ze starożytnych mitów: Amfitryty, Neptuna, Diany i Adonisa. Posąg boga mórz padł kiedyś ofiarą sowieckiej gorliwości – trójząb skojarzył się bowiem z herbem Ukrainy, której symboli nic nie powinno przypominać, więc odpiłowano jego fragment tak, że upodobnił się do zwykłych wideł.

Obecnej siedziby ratusza, która powstała w latach 1827-35 mieszkańcy Lwowa nie lubili, w przeciwieństwie do jego poprzednika. Był on początkowo drewniany, murowany gmach wzniesiono za czasów Jana Olbrachta na przełomie XV i XVI wieku. Budynek był później przebudowywany i rozbudowywany, aż nadszedł 14 lipca 1826 roku. Wszyscy widzieli, że ratusz jest w tragicznym stanie. Zebrało się więc wielu majstrów na naradę. Mierzyli, analizowali, sprawdzali, po czym orzekli jednogłośnie: Trzeba tylko załatać szczeliny i wieża postoi jeszcze długie lata. Tego samego dnia, zaledwie kilka godzin później, ratuszowa wieża zwaliła się z ogromnym hukiem zabijając na miejscu osiem osób.

Pierwsza połowa XIX wieku to czasy, w których wszystkie decyzje podejmowali austriaccy okupanci, autonomia miała nadejść dopiero za wiele lat. Tak też było z nowym ratuszem, wzniesionym według projektu wiedeńskich architektów Józefa Markla i Franciszka Treschera. Gmach urzędu był odbierany jako element austriackiej dominacji i to właśnie, bardziej niż sama architektura, którą trudno dziś uznać za brzydką, było główną przyczyną niechęci lwowian. Chociaż niechęć to zbyt łagodne słowo – mówiono o „pretensjonalnie brzydkim ratuszowym pudle”, „czworoboku z kominem”, itd.

W ratuszu, jak to w ratuszu, urzędowali radni. Radni, jak to radni, wiele się od tych z innych miast i innych czasów nie różnili. Już w XV wieku Kallimach pisał o lwowskich rajcach tak:

Rajco miły! Nie jeden już mi opowiadał,
żeś nigdy w onej Radzie jeszcze nic nie gadał,
zato zawsze twe zdanie mądre jest na przodzie,
gdy przy wina kielichu zasiądziesz w gospodzie.


Do ratusza warto wejść, mijając lwy z herbami miasta, by następnie dostać się na wysoką na 65 metrów wieżę. Nim rozpoczniemy wspinaczkę po 350 schodach trzeba pokonać niemały labirynt, obserwując codzienne życie urzędu, radnych (ciekawe, czy podobnych do tych z XV wieku?), urzędników i gości. Dobrym pretekstem do odpoczynku po drodze jest wart obejrzenia mechanizm zegara, wykonanego w Austrii i pracującego już 160 lat.

Z góry widać właściwie całe miasto: w dole kamienice Rynku, katedrę łacińską, inne kościoły, Wysoki Zamek, Prospekt Swobody, a także dalsze dzielnice.
 
POPRZEDNI
POWRÓT DO LISTY
NASTĘPNY
 
Zdjęcia (17)
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
Komentarze (4)
DODAJ KOMENTARZ
marianka
marianka - 2015-07-12 18:09
Kocham Lwów!

ps. Nie ma nic gorszego od sowieckiej gorliwości!
 
zula
zula - 2015-07-12 22:24
Z zainteresowaniem czytam o mieście w którym byłam choć zapewne zbyt krótko !
 
mamaMa
mamaMa - 2015-07-12 22:39
Jak ja bym chciala byc we Lwowie i na miejscu czytac ten opis!
 
Pamar
Pamar - 2015-07-16 13:31
Wiedziałam, że będzie wiele ciekawych historii :)
 
 
zwiedził 8% świata (16 państw)
Zasoby: 178 wpisów178 592 komentarze592 4484 zdjęcia4484 0 plików multimedialnych0
 
Moje podróżewięcej
24.03.2015 - 18.11.2017
 
 
03.10.2015 - 03.10.2015