Geoblog.pl    vlak    Podróże    Powroty do Lwowa    W drodze
Zwiń mapę
2015
30
mar

W drodze

 
Polska
Polska, Warszawa
POPRZEDNIPOWRÓT DO LISTYNASTĘPNY
Przejechano 0 km
 
We Lwowie byłem po raz pierwszy w 2007 roku. Od tego czasu wracałem do tego miasta we wspomnieniach, lecz prawdziwy powrót wciąż się odwlekał. Nie można jednak czekać w nieskończoność, w końcu dotarłem i to od razu dwukrotnie. Na przełomie marca i kwietnia w pojedynkę oraz miesiąc później, podczas majówki, w trzyosobowym zespole.

Zaczynając relację mam tremę. Jak opowiadać o mieście, które jest legendą? Które wszyscy widzieli, o którym wszyscy czytali i za którym wszyscy tęsknią? Zdecydowałem się na wersję mieszaną. Część zapisków ma formę klasycznej relacji, część będzie efektem wspólnej refleksji i innego sposobu patrzenia, którego ja również uczyłem się od osób będących tu po raz pierwszy i mających odmienną od mojej wizję zwiedzania. Pozostałe wreszcie będą po prostu opowieściami o lwowianach i lwowiankach – postaciach dobrze znanych lub nieco zapomnianych, które z tym miastem były nierozerwalnie związane. Bo Lwów to dzieje polskich królów i uczonych, przedstawicieli wielu religii, dowód korzyści płynących z tolerancji i wielokulturowości. Lwów to barszcz, jedyne w swoim rodzaju pamiątki, niezapomniane tramwaje a także trolejbusy, które, choć patrząc na nie ciężko w to uwierzyć, wciąż jeżdżą. Ocenicie sami na ile taka mieszanina okaże się strawna.

Dziś dla nas Lwów jest legendą, z większości relacji przebija zachwyt lub co najmniej fascynacja, ale nie zawsze tak było. W 1929 roku w serii „Cuda Polski” wydana została książka Stanisława Wasylewskiego o zaskakująco odkrywczym tytule „Lwów”. 60 lat później nakładem Ossolineum ukazał się jej reprint, dostępny dziś w wielu bibliotekach. Bez przeczytania tej książki, łączącej entuzjazm z ostrą krytyką oraz merytoryczną wiedzę z emocjami, trudniej byłoby zrozumieć dawną stolicę Galicji.

Wasylewski w rozdziale „Oblicze miasta” pisze: „Z wejrzenia miasto brzydkie, w stylu wiedeńskim, szablonowe. Bez twarzy i wyrazu”. Zaraz jednak zestawia tą opinię z inną, wyrażoną przez prof. Strzygowskiego: „Wedle powszechnego mniemania Lwów jest miastem nudnem (…). Jestem prawie przekonany, że sami Lwowianie sądzą podobnie o swem mieście. A przecież mieszkają oni w prawdziwym raju! Gdyby Lwów miał rzekę, należałby do najpiękniejszych miast na świecie…”.

Sam Wasylewski, choć nie szczędzi miastu ciepłych słów, krytykuje niejedno: „(…) trudno zdefiniować oblicze architektoniczne miasta. Przeszłość nie wyraziła się nigdzie w jakiemś większem dodatniem skupieniu. Natomiast wyrażała się w skupieniach złych. Nie ma dzielnic, które nadawałyby ton, zdolne porwać podróżnika. Natomiast są połacie całe dewastujące piękno nawierzchni, są zmarszczki, woły i garby, o których trzeba prędko zapomnieć. I które nie dadzą się naprawić”.

To wszystko pisane było przed II wojną światową, podczas której zabytki wielu miast zostały zrównane z ziemią. Lwów na szczęście ocalał, a okres sowieckiej biedy i zapuszczenia, gdy miasto było trochę zapomniane spowodował, że dziś dopiero można je na nowo odkrywać. Powstały nowe dzielnice, ale znaczna część Starego Miasta nie różni się od tego, po którym wędrował autor cytowanej książki. Podstawową przyczyną jego krytyki była przebudowa Lwowa w początkowym okresie austro-węgierskiej okupacji. To kamienic w stylu wiedeńskim najbardziej nie może przeboleć. Dziś odbiór miasta jest zupełnie inny. Mnie podobała się także austriacka architektura, wiele miejsc zachwyciło, zestawienie zabytków z różnych epok pobudzało ciekawość. Nie przeszkadzał brak sterylności – widać, że niejedna budowla ma najlepsze czasy za sobą, wiele zaułków zasługuje dopiero na odkrycie, ale tym większą przyjemność budzi wędrówka pomiędzy nimi.

Dojechać do Lwowa najprościej niestety autobusem. Jest co prawda nocny pociąg złożony z dwóch sypialnych wagonów, ale jest droższy i zaczyna bieg we Wrocławiu, jadąc dalej przez Częstochowę Stradom i Kraków, podróż z Warszawy wymuszałaby więc przesiadkę, kilka dodatkowych godzin i wyższą cenę. Nocnych autobusów jest na szczęście kilka, bilet kosztuje 90 zł. Dojazd na samym początku kwietnia minął spokojnie, w sposób zupełnie nie pozostający w pamięci. Gdy jechałem ponownie miesiąc później, na początku majówki, tył pojazdu obsiadła młodzież bijąca rekordy spożycia alkoholu, co w połączeniu z brakiem toalety w autobusie uczyniło podróż niezbyt przyjemną. Przekroczenie granicy przebiegło jednak szczęśliwie bez problemów i po dziewięciu godzinach znów docieram do Lwowa, za którym już znów zdążyłem się stęsknić.
 
POPRZEDNI
POWRÓT DO LISTY
NASTĘPNY
 
Zdjęcia (3)
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
Komentarze (3)
DODAJ KOMENTARZ
mamaMa
mamaMa - 2015-07-12 22:34
Wersja mieszana!
Zapowiedz interesujaca i wciagajaca:-)
 
pamar
pamar - 2015-07-13 14:25
Na pewno będzie mnóstwo ciekawych historii
 
gucio
gucio - 2015-09-14 11:03
A ja cały czas odkładam wyjazd do Lwowa twierdząc że na Ukrainie wojna i byłoby głupio chodzić z przewodnikiem w ręce.
Czytam dalej z wielką ciekawością i pozdrawiam.
 
 
zwiedził 8% świata (16 państw)
Zasoby: 178 wpisów178 592 komentarze592 4484 zdjęcia4484 0 plików multimedialnych0
 
Moje podróżewięcej
24.03.2015 - 18.11.2017
 
 
03.10.2015 - 03.10.2015