O tym, że Węgrzy zajmą kiedyś tereny w Europie Środkowej nikomu się jeszcze nie śniło. Nie śniło się nawet, że będzie w przyszłości jakiś Előd i jego żona Emese, której przyśni się Attyla i co z tej historii wyniknie. Tym bardziej nie śnił się jeszcze piękny Budapeszt, gdy dwa tysiące lat temu na północ od jego dzisiejszego centrum kwitło już życie.
Położone w prowincji Pannonia miasto Aquincum było wysuniętym najdalej na północny wschód ośrodkiem rzymskiego imperium. Założyli je prawdopodobnie Celtowie, w języku których „Akink” oznacza „bogate wody”. Rzymianie stworzyli bazę wojskową, a półtora kilometra na północ od niej rozwinęło się cywilne miasto, które jak na ówczesne standardy było ogromne, mogło bowiem liczyć nawet 40 tysięcy mieszkańców. Otaczały je mury obronne, była także kanalizacja.
Najlepsze czasy Aquincum to II i III wiek naszej ery. Później zaczęły się najazdy barbarzyńców, a coraz słabsze imperium nie miało sił i środków by bronić tak bardzo oddalonej od Rzymu placówki. Upadek więc postępował, a gdy w 410 roku Rzymianie opuścili miasto, Pannonia znalazła się w rękach Hunów. Trochę zapomniane i niszczejące ruiny przetrwały. Jedna z legend informuje, że w 1869 roku wizytował je któryś z przedstawicieli rodu Habsburgów i wykrzyknął zachwycony: „Oto węgierskie Pompeje!”. Tak naprawdę prace archeologiczne ruszyły jednak dopiero kilkanaście lat później, a każdy kolejny ich etap przynosił nowe odkrycia.
Do Aquincum najlepiej dojechać podmiejską kolejką HÉV, wsiadając na Batthyány tér do pociągu linii H5 w kierunku Szentendre. Wysiada się w pobliżu Aquincumi Múzeum, którego zbiory obejmują udostępniane w budynku z 1894 roku drobniejsze eksponaty takie jak biżuterię i inne ozdoby, przedmioty związane z kultem religijnym oraz z życiem codziennym. Przed gmachem muzeum znajduje się park archeologiczny, z trudnego do ustalenia powodu zimą zamknięty. Nie jest to poważny problem, bo spacerując wzdłuż Szentendrei út można dość dokładnie zobaczyć teren wykopalisk, jak również zrobić zdjęcia.
Zachowało się sporo. Na główną termę, z której ocalała część murów, składały się trzy baseny, ponoć są także pozostałości po podłogowym ogrzewaniu, ale tego z zewnątrz nie jestem w stanie dostrzec. Druga terma miała sześć basenów, co wynikało prawdopodobnie z podziału łaźni na część męską i żeńską. Bardzo popularnym w Aquincum bóstwem był Mitra, wywodzący się z mitologii indoirańskiej bóg słońca. Jego świątyń było aż sześć, zachowały się ruiny tylko jednej z nich.
Bardzo blisko muzeum, po drugiej stronie Szentendrei út znajdują się pozostałości cywilnego amfiteatru, który mógł ponoć pomieścić nawet siedem tysięcy widzów, choć trudno to sobie dziś wyobrazić. Na szczęście rzadko służył walkom gladiatorów, organizowano tu raczej przedstawienia teatralne i zawody sportowe, a także wiece i uroczystości o państwowym znaczeniu. Oprócz nich publiczność przyciągały walki dzikich zwierząt, na co dowodem są znalezione przez archeologów kości nie tylko niedźwiedzi, ale też łosi i dzików!
Nieco bliżej centrum Budapesztu, w południowej części Óbudy, położone są otoczone blokami resztki amfiteatru wojskowego, znacznie większego niż cywilny. Na trybuny zdolne pomieścić 16 tysięcy osób prowadziło aż 20 bram. Tłumy przychodziły tu między innymi po to, by zobaczyć, jak specjalnie głodzone zwierzęta polowały na niewolników. Ciekawe, czy wie o tym młodzież z pobliskich osiedli, dla której antyczny amfiteatr jest miejscem codziennych spotkań przy piwie…
Widziałem tylko część starożytnych ruin. Na obejrzenie zasługują jeszcze pozostałości akweduktu oraz willa Herkulesa. Do nich trzeba będzie dotrzeć przy okazji kolejnej wizyty w stolicy Węgier.
Skoro już jednak jestem w Óbudzie decyduję się na krótki spacer po dzielnicy, której nazwa oznacza „Stara Buda”. Jest ona trochę zapomnianą siostrą Budy i Pesztu, razem z którymi w 1873 roku stworzyła jedno miasta. Okolice Szentlélek tér łączą cechy wielkomiejskie, które uosabia imponujący ratusz Óbudy, współpracującej z warszawskim Bemowem (odległym, jak informuje strzałka, o 742 kilometry) z niższą, bardziej podmiejską zabudową. Uroku dopełniają liczne pomniki, które przedstawiają… lepiej nie pytać.