Zdarzyło się, że mężczyzna poznał kobietę i od pierwszej chwili uległ jej urokowi. On był smutny i samotny, ona – niestety – nie odwzajemniła jego uczuć. Nie pierwsza taka historia, nie ostatnia. Mężczyzną był Franciszek Prešeren, wówczas skromny urzędnik, później uznany za najwybitniejszego słoweńskiego poetę, autor słów narodowego hymnu, kobietą Julia Primic, arogancka i wyniosła córka bogatego kupca.
Gdy wędrując po placu Prešerena zmieniam się powoli w śnieżnego bałwanka nie potrafię powstrzymać myśli na temat przypadku. Czy od niego zależy wszystko, kim się stajemy? Kim byłby Prešeren, gdyby 6 kwietnia 1833 roku nie wstąpił do jednego z kościołów? Czy gdyby nie odtrącona miłość, muza, którą przypadkiem odkrył, pozostałby skromnym prawnikiem, o którym nigdy byśmy nie usłyszeli? A gdyby stworzył szczęśliwy związek z dziewczyną, którą uważał za miłość swojego życia? Dożyłby późnej starości, byłby szczęśliwy, ale również nieznany? Czy przeciwnie, szczęście inspirowałoby go równie silnie jak rozpacz?
Pewne jest, że Prešeren wycierpiał z miłości wiele. Rok 1835 był szczególnie ciężki: wiedział, że piękna Julia nigdy nie będzie jego, utracił też jedynego bliskiego przyjaciela, który utonął w Sawie. Poetę dopadły siły, przed którymi wielu przed nim i po nim nie potrafiło już uciec: alkohol i myśli samobójcze. Prešeren się wybronił, ale nigdy nie był szczęśliwy. Poślubił służącą Anę Jelovšek, miał z nią troje dzieci, ale nigdy nie napisał dla niej ani jednego miłosnego wiersza.
Wszystko to działo się już po publikacji „Wieńca sonetów”, najbardziej znanego dzieła poety, napisanego wkrótce po Wielkanocy 1833 roku i wydanego rok później. Prešeren dostrzegł analogię między własnym cierpieniem a losami narodu pozbawionego suwerenności. Tak powstał wieniec – pierwszy wers każdego z piętnastu sonetów jest taki sam, jak ostatni w poprzednim.
W sonetach wiele jest bólu, dużo goryczy, niejedna smutna refleksja. Jak ta o germanizacji Słowenii i Słowenek, gardzących
pieśniami, co z ojczystej rodzą się Krainy (sonet VI) lub o charakterze ukochanej poety (
Dziewczęta jak ty dumne i zarozumiałe sonet II). Jest też nadzieja i jasno określony cel:
zapragnąłem budzić Słoweńców w Krainie,
aby znowu powrócił czas wolności złoty(sonet IX)
Przeważa jednak rozpacz:
I znowu w samotności bezsilnej się wiję.
Dlatego te pisane na cześć twoją ody
cichych nie znają krain, gdzie słońce łzy pije.(sonet IV)
Wszystko splata się w finale, który składa się wyłącznie z wersów zaczerpniętych z każdego z wcześniejszych sonetów.
Na placu Prešerena, przy jego pomniku, warto spędzić dłuższą chwilę. Poeta na wysokim cokole wpatruje się w okno domu, w którym mieszkała Julia Primic. Jeszcze wyżej znajduje się muza z wieńcem laurowym nad głową wieszcza. W lewej dłoni Prešeren trzyma tom swoich poezji.
Pomysł budowy pomnika wysunęli studenci już w 1889 roku, ale władze miasta poparły go dopiero dziewięć lat później. Ogłoszono konkurs, w którym rywalizowało siedmiu rzeźbiarzy. Monument odsłonięto 10 września 1905 roku, w ceremonii uczestniczyło dwadzieścia tysięcy osób.
„Wieniec sonetów” jest dostępny w całości w Internecie
w polskim tłumaczeniu, zdecydowanie warto przeczytać.