Sarajewo otacza pięć pasm Gór Dynarskich: Igman, Jahorina, Treskavica, Trebević oraz Bjelašnica. Podczas wojny malownicze położenie było przekleństwem, oblegający mieli ze wzgórz doskonały widok na miasto, z czego korzystali snajperzy. Dziś jednak wzgórza znów są atutem, tak jak trzydzieści lat temu, gdy rozgrywano na nich wiele konkurencji igrzysk olimpijskich. Będąc choć przez chwilę w Sarajewie warto obejrzeć miasto z góry. Niedzielny poranek to dobry moment, mimo że prószący śnieg zmienia się wkrótce w śnieżycę, a potem w deszcz ze śniegiem.
Spacer znów zaczynam na placu Sebilj, pierwszy postój robię przy cerkwi pw. Archaniołów Gabriela i Michała. Według legend pierwsza świątynia miała tu stanąć już w V wieku, czyli 900 lat przed powstaniem miasta. Obecna budowla pochodzi z 1539 roku i, jak wiele obiektów z tego czasu, wiąże się z Gazi Husrev-begiem. Turcy świątyń chrześcijańskich nigdy nie lubili i narzucali znaczne ograniczenia, także tym razem nie ma wyjątku – powierzchnia cerkwi miała być nie większa od skóry byka. Z byczą skórą można jednak zrobić różne rzeczy, można ją na przykład pociąć na paski i tak wyznaczyć dość duży teren. Podstęp tak rozbawił sułtańskiego namiestnika, że ten nie protestował i zezwolił na budowę. Cerkiew postawiono poniżej poziomu gruntu, by była odpowiednio duża nie rzucając się szczególnie w oczy. Była to częsta praktyka, podobne historie wiążą się z dziejami wielu prawosławnych świątyń w dawnym Imperium Ottomańskim.
W pobliżu położony jest dawny bośniacki dom, Svrzina kuća. Obecnie mieści się tu muzeum, które (gdy jest otwarte, czyli w inne dni niż niedziela) umożliwia zapoznanie się z tradycyjną architekturą budynku mieszkalnego w XVIII wieku. Został wybudowany przez rodzinę Glođo, od której pochodzi też nazwa ulicy Glođina. Ponieważ nie mieli oni męskiego potomka, więc budynek przejęła rodzina Svrzo. Wnętrza wyraźnie podzielono na dwie części: haremluk, służący do celów prywatnych, tu toczyło się rodzinne życie i tylko tu przebywały kobiety oraz selamluk, gdzie przyjmowano gości.
Ulica Kovači, przy której znajduje się duży cmentarz, prowadzi w górę w kierunku dawnej twierdzy Vratnik, gdzie dziś mieści się osiedle. Spoglądam na miasto z dawnej Żółtej Twierdzy (Žute tabije), choć przy sypiącym śniegu widoczność nie jest najlepsza. Lepszy punkt widokowy jest nieco wyżej, w Białej Twierdzy (Bijela tabija), gdzie znajdują się też ruiny koszar Jajce. W śnieżny dzień nie ma tu nikogo, nie ma też już dawno tureckich żołnierzy, którzy od połowy XVI wieku bronili dostępu do miasta od strony wschodniej. Nie ma również więźniów dawniej zamykanych tu bez możliwości ucieczki. W szczytowym okresie cała twierdza liczyła pięć bram oraz trzy baszty i była otoczona grubymi murami obronnymi. Teraz można długo i spokojnie spacerować, patrząc, jak w dole wije się Miljacka, a miejskie dachy przykrywa coraz grubsza warstwa śniegu.
Jeszcze jedno wzgórze, na które warto wejść to Alifakovac. Droga prowadzi przez most Šeher-ćehaja, koło wspomnianego już „Przekornego domu” i dalej pod górę uliczką Veliki Alifakovac. Nazwa upamiętnia XV-wiecznego prawnika i uczonego, Alego Fakiha. Tu również mieści się pełen białych nagrobków cmentarz, jeden z najstarszych w Sarajewie, założony w XV wieku i stąd również rozciągają się ciekawe widoki.