Pocisk spadał z ostrym gwizdem, bez trudu rozdzierając niebo i powietrze. Odległość szybko malała, cel powiększał się z każdą sekundą. Jeszcze przez krótką chwilę wszystko było po staremu. Potem cały widzialny świat eksplodował.Steven Galloway „Wiolonczelista z Sarajewa”
Wielu nie wierzyło, że w Bośni i Hercegowinie wybuchnie wojna, mimo że trwała już w Chorwacji. Wszędzie, ale nie w Sarajewie. W 1991 roku organizowano pokojowe koncerty, miasto odwiedzili włoscy muzycy i działacze z wielkimi plakatami: „Pierwsza wojna światowa rozpoczęła się w Sarajewie, nie pozwolimy wybuchnąć tu trzeciej”.
Nim dotarłem do Sarajewa, o wspomnieniach z wojny w Chorwacji opowiadała mi w pociągu z Budapesztu Chorwatka pochodzącą z północno-zachodniej, zamieszkanej wtedy przez wielu Serbów części kraju. W 1992 roku miała sześć lat, pamięta jednak, że z dnia na dzień serbscy sąsiedzi zaczęli się zupełnie inaczej zachowywać, czego jako dziecko nie rozumiała. Najpierw przestali poznawać chorwackich znajomych, potem sięgnęli po otrzymaną z Serbii broń i zaczęli walczyć. Tak działała serbska propaganda mediów będących pod wpływem Miloševića. Pod tym względem kojarzyło jej się to z konfliktem na wschodzie Ukrainy, gdy inspiracja i broń z zewnątrz wywołuje nienawiść, której przez lata nie sposób załagodzić.
W Bośni było tak samo. Wszystko potoczyło się bardzo szybko. W dniach 29 lutego – 1 marca 1992 roku odbyło się referendum niepodległościowe, w którym dwie trzecie głosujących opowiedziało się za niezależnością od Jugosławii. Na murach pojawiło się złowieszcze graffiti: „Referendum dum dum”. Dwa dni później ogłoszona została deklaracja niepodległości, wkrótce uznana przez Radę Europejską. W drugim dniu referendum przed cerkwią w Baščaršiji ostrzelany został serbski orszak ślubny, zginął ojciec pana młodego. Serbskie media wykorzystały incydent do nasilenia kampanii nienawiści, domagając się podziału Sarajewa.
Choć oficjalnie oblężenie zaczęło się miesiąc później, już 2 marca 1992 roku Sarajewo stało się „miastem duchów”. W nocy wojska pod dowództwem Radovana Karadžića zablokowały niemal wszystkie drogi prowadzące do miasta. Na posterunkach stanęli żołnierze wyposażeni w kałasznikowy. Nikt tego dnia nie poszedł do pracy ani szkoły. Wkrótce zaczęło się piekło. 5 kwietnia wszystkie okoliczne wzgórza były zajęte przez serbskie wojska, wyposażone w setki czołgów, miotaczy min i moździerzy. Serbskie oddziały atakowały komisariaty policji i obiekty użyteczności publicznej. Rozpoczął się czas snajperów.
Dzień później, 6 kwietnia (oficjalny początek oblężenia, wtedy ruch lotniczy został wstrzymany po zajęciu lotniska), niemal sto tysięcy Bośniaków wyszło na ulice miasta w proteście. Z budynku hotelu Holiday Inn snajper zaczął strzelać do tłumu. Zginęło sześć osób, kilkanaście kolejnych, w tym dzieci, zostało rannych. Potem była to już codzienność, snajperzy strzelali do mieszkańców miasta z otaczających wzgórz, a także z niektórych budynków. W południe 1 maja z sarajewskiego dworca odjechał ostatni pociąg, niedługo później w gmach trafił pocisk. 2 maja miasto było już całkowicie odcięte.
Ludzie próbowali normalnie żyć, każde wyjście z domu było jednak bardzo niebezpieczne. Atakowane były miejsca, gdzie mogło być najwięcej ofiar – szkoły, instytucje, meczety i kościoły. W ataku na klinikę położniczą zginęło troje noworodków w inkubatorach. W serbskich rękach znajdowały się nie tylko okoliczne wzgórza, lecz także dwie dzielnice miasta – Grbavica i Vraca, oddzielone od wolnej części Sarajewa przez rzekę Miljackę. Równolegle do niej biegnie ulica Zmaja od Bosne, ostrzeliwana z okien budynków Grbavicy, nazwana przez zagranicznych korespondentów „Aleją Snajperów”. Przed ostrzałem ostrzegały nawet znaki „Uwaga snajper!” W ciągu niemal czterech lat oblężenia na miasto spadło 470 tysięcy pocisków. Średnio ponad trzysta dziennie.
Wciąż dochodziło do ataków, których głównymi ofiarami byli cywile. 27 maja 1992 roku w zamachu zginęły 22 osoby stojące w kolejce po chleb przy placu Merkale. W tym samym miejscu miały też miejsce dwie kolejne, jeszcze bardziej brutalne zbrodnie. 5 lutego 1995 roku wybuch granatu zabił 68 osób, 28 sierpnia tego roku podczas ostrzału śmierć poniosły 43 osoby, a ponad 80 zostało rannych.
Ginęli ludzie, ginęła przeszłość. 25 sierpnia 1992 roku wystrzelone z góry Trebević pociski zapalające przebiły dach Biblioteki Narodowej. Budynek natychmiast stanął w płomieniach, strażacy starali się go ratować, ale sami padli ofiarą ostrzału. W ciągu kilku godzin spłonęło 80% zbiorów, dwa miliony bezcennych ksiąg, dokumentów i rękopisów, z których wiele pamiętało czasy osmańskie. Przez wiele godzin na miasto, niczym śnieg, spadał popiół ze spalonych książek.
W tle całego koszmaru pozostawała codzienność. Z braku wody mieszkańcy Sarajewa prali ubrania w Miljacce i zbierali deszczówkę w wiadrach. Jedyne dostępne ujęcie wody pitnej znajdowało się na terenie sarajewskiego browaru. W piecach palono książkami, butami, meblami. Lekcje dla dzieci organizowano w głębokich piwnicach, gdzie miały też miejsce zajęcia szkół wyższych. Jedną z ulubionych zabaw dziecięcych było zbieranie odłamków eksplodujących pocisków. Mała dziewczynka wspominając wojnę tłumaczyła potem, dlaczego nie mogła bawić się na zewnątrz: „Nie mogę wyjść, bo mama by mnie zabiła, gdybym dała się zabić”. Pierwszą zimę w oblężeniu mieszkańcy przywitali bez centralnego ogrzewania i wody, z powybijanymi szybami. W parkach wycinano drzewa, wynoszono ławki, by zabijać okna i palić w piecach.
Jak wszędzie i zawsze piekło oswajał śmiech, śmiać można się ze wszystkiego, na przykład z braku wody. Popularny dowcip głosił:
Dwie znajome spotkały się w domu jednej z nich.
– Chcesz kawę? – gospodyni spytała gościa.
– Dziękuję, nie trzeba – odpowiedziała druga.
– W takim razie mogę wziąć prysznic – ucieszyła się pierwsza.
Oblężenie się przeciągało, zaczęło powracać życie kulturalne. Gazeta „Oslobođenje” ukazywała się dzień w dzień, choć drukowano ją na papierze do tego celu nieprzeznaczonym. Pięciu dziennikarzy zginęło, budynek zrównano z ziemią, dziennik jednak wciąż wychodził. Za wysiłki redakcji gazetę nagrodzono w 1993 roku Nagrodą Sacharowa. Już w 1992 roku pierwszy spektakl wystawił Sarajewski Teatr Wojenny. W podziemiach hotelu zorganizowano konkurs na miss Sarajewa.
Mimo przewagi technicznej po stronie oblegających oraz tak długiego oblężenia Serbom nie udało się zdobyć miasta, którego obrońcom pomógł tunel w dzielnicy Butmir, wykopany pod lotniskiem. Prace od strony miasta ruszyły 28 stycznia 1993 roku, uczestniczyli w nich żołnierze, policjanci i cywile. W kwietniu zaczęto kopać w piwnicy domu rodziny Kolar w Butmirze. Oblegający szybko dowiedzieli się o trwających pracach, generał Ratko Mladić planował nawet zmienić bieg rzeki Željeznicy tak, by zalała tunel. Ostatecznie do tego nie doszło, bezpośredni atak nie był możliwy, gdyż na lotnisku stacjonowały wojska ONZ. 30 czerwca robotnicy kopiący z przeciwnych stron spotkali się, tunel był gotowy. Miał 800 metrów długości i półtora metra wysokości. Jego przejście piesze ze względu na wysoki poziom wody było utrudnione i trwało nawet 45 minut, zamontowano więc szyny, po których przetaczano wagoniki. Tunelem transportowano żywność, paliwo, leki i broń. W szczytowym momencie przekraczało go cztery tysiące osób dziennie.
Częściowo zrekonstruowany tunel można dziś zwiedzać, choć udostępnionych jest tylko 20 metrów. Z pętli tramwajowej w Ilidžy do niewielkiego muzeum idzie się około pół godziny. Na miejscu można zobaczyć też wycinki z gazet dotyczących wojny i samego tunelu, zdjęcia oraz mapy, pokazujące okrążone miasto.
Dzieje oblężenia Sarajewa to tysiące pojedynczych historii, zapamiętanych szczegółów, krótkotrwałych emocji, niewiarygodnych przypadków. Zdarzeń, w których uczestniczyli nie tylko mieszkańcy miasta, ale i solidaryzującymi się z nimi przyjezdni. Nie są to wyłącznie opowieści o rozpaczy, cierpieniu i bólu. Są wśród nich epizody takie, jak opisany w niedawno wydanej w Polsce powieści „Wiolonczelista z Sarajewa” Stevena Gallowaya. Vedran Smajlović 28 maja 1992 roku o godz. 16.00 usiadł na małym taborecie i odegrał adagio g-moll Albinoniego na placu Markale, gdzie dzień wcześniej w opisanym wyżej zamachu zginęły 22 osoby. Następnego dnia o tej samej porze przyszedł znów. I znów zagrał. I tak przez dwadzieścia dwa dni, z których każdy upamiętniał jedną z ofiar.
O dramacie bośniackiej stolicy nie zapomnieli ludzie kultury z całego świata. Miasto odwiedziła piosenkarka Joan Baez, która zostanie zapamiętana, gdy najpierw idzie ulicą w kamizelce kuloodpornej, a potem obejmuje grającego na środku jezdni Smajlovića. Pisała potem: „Nie boimy się śmierci, boimy się zostać zapomniani”. Do Sarajewa przyjechała także Susan Sontag, która wraz z miejscowymi aktorami wystawiła „Czekając na Godota”. Okrążone miasto planował odwiedzić papież Jan Paweł II, którego pielgrzymkę odwołano w ostatniej chwili, gdyż siły ONZ nie były w stanie zapewnić bezpieczeństwa.
Można pisać dalej. O obozach gwałtu, których ofiarami padło – zależnie od źródła – od dwunastu tysięcy do pięćdziesięciu tysięcy bośniackich kobiet. O sposobach przechodzenia przez ulice wystawione na strzały snajperów – po prostu biegiem, losując moment, który może będzie szczęśliwy, czy poddając się losowi pewnie przed siebie? Wędrówkę przez takie miejsca nazywano „sarajewską ruletką”, bardziej niebezpieczną od rosyjskiej. O sprawiedliwości, która, przynajmniej w części, w końcu nadeszła – międzynarodowy trybunał skazał największych zbrodniarzy, sądy wielu pospolitych bandytów, którzy po włożeniu mundurów stali się mordercami.
Dlaczego to wszystko trwało tak długo? Gorycz i oburzenie świata wyraził chyba najlepiej Czesław Miłosz w wierszu „Sarajewo”:
„Kiedy zabijany i gwałcony kraj wzywa pomocy Europy,
w którą uwierzył, oni ziewają.”
Dopiero w listopadzie 1995 roku, gdy Sarajewo było oblężone od 44 miesięcy, rozpoczęły się rokowania pokojowe w amerykańskim Dayton, zakończone podpisaniem traktatu pokojowego w Paryżu 14 grudnia. W grudniu oblegające wojska zaczęły się wycofywać.
Różnie podawany jest czas trwania oblężenia. Mówi się o 1335 dniach, 1395 lub, jeżeli za jego ostateczny koniec uznać dopiero 29 lutego 1996 roku, 1425 dniach. Tą ostatnią liczbę podaję za dostępną w każdej sarajewskiej księgarni anglojęzyczną książką „The siege of Sarajevo 1992-1996”, w którą zdecydowanie należy się zaopatrzyć.
Zwiedzając Sarajewo 20 lat później można ograniczyć się do zachwytu nad wielokulturowością miasta i pięknem orientalnej dzielnicy. Bardziej wnikliwy obserwator zauważy rysę. Dostrzeże białe groby, na które wędrując po mieście natknie się wielokrotnie i zobaczy powtarzające się lata śmierci – 1992, 1993, 1994, 1995. Podczas oblężenia zginęły wtedy 13952 osoby. Zagłębienia w asfalcie wypełnione czerwoną farbą, zwane „Różami Sarajewa”, są już dziś słabo widoczne, ale i one upamiętniają miejsca, gdzie zginęli ludzie. Wrażenie robi także Pomnik Zamordowanych Dzieci, poświęcony 1500 nieletnim ofiarom. Na obrotowych walcach wypisane są nazwiska nieletnich ofiar.