Geoblog.pl    vlak    Podróże    Sylwestrowe Zakarpacie i Lwów noworoczny    Elektriczka pachnąca igliwiem (Kolej Zakarpacka cz. 2)
Zwiń mapę
2016
31
gru

Elektriczka pachnąca igliwiem (Kolej Zakarpacka cz. 2)

 
Ukraina
Ukraina, Sianki
POPRZEDNIPOWRÓT DO LISTYNASTĘPNY
Przejechano 163 km
 
78 lat temu Sianki były imponującym ośrodkiem wypoczynkowym i narciarskim. W kurorcie zamieszkałym na stałe przez 1500 osób czekało dwa tysiące miejsc noclegowych dla turystów, którzy mogli wybierać spośród trzech schronisk (najbardziej luksusowe należało do Przemyskiego Towarzystwa Narciarskiego), dziesięciu domów letniskowych i sześciu pensjonatów. Gościł tu nawet marszałek Piłsudski. Odwiedzający mogli wjechać kolejką linową do Libuchory, szaleć na torze saneczkowym, skorzystać z biblioteki i obejrzeć przedstawienia amatorskiego teatru, zagrać w tenisa, a zimą kibicować podczas zawodów na skoczni narciarskiej.

Wieś zawdzięcza nazwę rzece San, w pobliżu źródeł której się znajduje, lub raczej znajdowała. Została założona około 1580 roku przez ród Kmitów na południowo-zachodnim krańcu ich dóbr. Potem kilkukrotnie zmieniała właścicieli, na początku XVIII wieku znalazła się w rękach rodziny Stroińskich, którzy rządzili nią do 1939 roku. Imponujący rozwój miejscowość zawdzięcza kolei, otwarta w 1905 roku stacja umożliwiła szybki dojazd turystów ze Lwowa, dzięki czemu w 1913 roku można było zorganizować tu pierwszy na terenie Austro-Węgier rajd narciarski.

Ciekawe dzieje miały tutejsze cerkwie, których było aż pięć, choć nigdy równocześnie. Dwie najstarsze do dziś istnieją – jedną w 1703 roku sprzedano do mijanego po drodze przez pociąg Kostryna, druga znajduje się w wiosce Sól, również położonej przy linii kolejowej. Dwie kolejne zostały zniszczone, a najmłodszą wybudowano po upadku Związku Radzieckiego.

Zagładę wsi przyniosła wojna i nowy porządek, gdy wzdłuż Sanu wyznaczono granicę. Sowieci rozpoczęli wysiedlenia mieszkańców wschodniej części wsi wkrótce po wkroczeniu na te tereny, część zachodnia została wysiedlona i spalona przez Wojsko Polskie w 1946 roku.

Dziś Sianki są tylko stacją przesiadkową, wokół której mieszka kilkadziesiąt rodzin, głównie kolejarskich. Po polskiej stronie po wsi została kaplica cmentarna oraz groby dawnych właścicieli, Klary i zakochanego w niej po uszy męża Franciszka Stroińskiego, który po śmierci żony już nigdy nie wrócił do normalnego życia, choć sam zmarł dopiero 30 lat później.

Przesiadka w Siankach miała miejsce od zawsze, gdyż kiedyś była to stacja graniczna. Linię otwarto w 1905 roku, gdy cała trasa znajdowała się w dualistycznej Monarchii Austro-Węgierskiej, na przełęczy użockiej kończyła się jednak należąca do Austrii Galicja, a zaczynały Węgry. W okresie międzywojennym przesiadano się z pociągu polskiego na czechosłowacki, dziś przebiega tędy granica jedynie między dwoma obwodami Ukrainy, przesiadka jednak pozostała.

Bilet z Sianek do Lwowa kupujemy u konduktorki za 26 hrywien (niespełna 4 złote), pokonanie 167 kilometrów zajmie 4 godziny i 21 minut. Trasa jest początkowo bardzo ciekawa widokowo, potem zrobi się bardziej płasko. Rejon obfituje jednak w atrakcje, właściwie w każdej miejscowości warto byłoby wysiąść, obejrzeć cerkwie i inne obiekty przypominające o długiej historii.

Odcinek od Sianek do Sokolików biegnie niemal wzdłuż granicy. W pociągu jadą żołnierze, którzy sprawdzają dokumenty pasażerów. Tuż koło polskiej granicy znajduje się też stacja Sokoliki. Dawniej Sokoliki Górskie były ważną stacją przeładunkową, obok dworca zlokalizowany był tartak, do którego drewno dowoziła leśna kolejka wąskotorowa ze Stuposian. Przed wojną wyruszały stąd wycieczki na Halicz, Bukowe Berdo i Tarnicę. Sokoliki to jedna z wielu wiosek w okolicy, po których niewiele zostało, na granicznych odcinku Sanu istniało jeszcze do lat czterdziestych pięć innych miejscowości, ale z nimi również bolesna historia obeszła się bez litości.

Dalsza podróż przypomina, że prawosławne święta dopiero przed nami, a Sylwester to dobry dzień by zaopatrzyć się w choinkę. W Jabłonce do pociągu wsiadają pasażerowie z trudem upychając we wnętrzu jednostki wielkie drzewka. Jak się wkrótce okaże, te kilka choinek to dopiero początek. W Turce dosiadają się kolejni podróżni z drzewkami, a pociąg wjeżdża w kolejny malowniczy odcinek trasy, dwukrotnie przecinając rzekę Stryj. Kilkanaście kilometrów dalej między Jaworem a Rozłuczem pociąg znajduje się dział wód między Stryjem a Dniestrem, ta druga rzeka we wsi Wołcze, położonej kilka kilometrów na zachód od linii kolejowej ma swoje źródła. Rozłucz jest też ciekawy dlatego, że w przeciwieństwie do innych miejscowości położonych wzdłuż linii kolejowej Lwów – Użhorod kontynuuje przedwojenne tradycje letniskowe.

Następny przystanek za Rozłuczem to Jasienica Zamkowa, gdzie – jak sama nazwa wskazuje – nigdy nie było zamku. Mieszkańcy wsi musieli jednak świadczyć określone usługi na rzecz zamku w Samborze, stąd i nazwa, mająca odróżnić wieś od położonej kilkadziesiąt kilometrów na wschód Jasienicy Solnej.

Od przystanku w Łopuszance przez kolejne 20 kilometrów będziemy jechać wzdłuż Dniestru. Najpierw jednak czeka nas szturm ponad 20 choinek, które okupują peron w tej miejscowości, niecierpliwie czekając na przyjazd pociągu. Dopiero podczas wsiadania widać, że drzewka nie dostały nóg, lecz za gałęziami znajdują się dynamiczne starsze panie, które w zorganizowany sposób organizują załadunek, a potem lokację choinek. Gdy ruszamy przy wyjściu do przedsionka stoi już po kilka drzewek po każdej stronie, kolejne leżą na górnych półkach, a następne na podłodze pomiędzy miejscami siedzącymi – nawet po trzy choinki jedna na drugiej. Wstanie z miejsca i przejście do toalety wymaga nie lada akrobacji, jednak dla wyraźnie przyzwyczajonych do takich atrakcji handlarzach wędrówka przez elektriczkę w wersji świąteczno-leśnej nie stanowi problemu. Co pewien czas przez nasz człon jednostki przechodzi staruszka z produktami spożywczymi, kilka minut po niej kolejna, specjalizująca się w słodyczach. Ich śladem podąża mężczyzna zachęcający do zakupu… ryb prosto z wiadra.

Zmierzając na północ doliną Dniestru pociąg mija Strzyłki, dawne letnisko w Busowiskach, a następnie Terszów-Spas. Dziś nie ma śladu po rozebranym na przełomie XVIII i XIX wieku monasterze w Spasie, w którym w 1301 roku zmarł i został pochowany książę halicki Lew – ten sam, na cześć którego książę Daniel nazwał miasto, do którego zmierzamy, Lwowem.

Większym miastem, przez które przebiega linia kolejowa jest Stary Sambor, nazwany „starym” w odróżnieniu od „zwykłego” Sambora, położonego 20 kilometrów w dół Dniestru. Historyczny Sambor był właśnie tam, gdzie dzisiejszy Stary Sambor, a przeniesiony został po zniszczeniu grodu przez Tatarów w 1241 roku. Mieczysław Orłowicz w cytowanym przewodniku wydanym w 1919 roku informował, że ze stacji można dojechać fiakrem za 80 halerzy do zajazdów Heinberga, Singera i Lehrmanna albo do restauracyi Świętnickiego.

W Starym Samborze warto byłoby się znaleźć w sobotni wieczór latem u schyłku XIX wieku. Rabin Aaron Friedman wypoczywający w Spasie zaglądał tu wtedy, a jego przyjazd zawsze gromadził tłumy chasydów. Wieczory zaczynały się modlitwą, potem jednak nadchodził czas śpiewu i tańca, a dźwięki orkiestry klezmerskiej nie cichły nim nad miastem wzeszło niedzielne słońce.

Na stacji Sambor wsiadają kolejni pasażerowie (szczęśliwie już bez kolejnych choinek) i gęste rozmieszczenie wąskich siedzeń zaczyna dawać się we znaki. Tu można się przesiąść z pociągów przyjeżdżających z Chyrowa oraz ze Stryja przez Drohobycz. Orłowicz o miasteczku pisał: Sambor (…) posiada bardzo rozległe przedmieścia o wiejskim wyglądzie (…) Ludność polska przedmieść Sambora i okolicznych wsi nosi jeszcze piękne stroje ludowe, przywdziewane szczególnie na niedzielę do kościoła. Pod Samborem (4 km) w kościółku św. Barbary, odbywa się w czasie Zielonych Świąt malowniczy ze względu na stroje ludowe, odpust.

Sambor od Lwowa dzieli 78 kilometrów, które elektriczka pokonuje w niemal dwie godziny. Jest to najmniej ciekawy odcinek trasy, teren jest płaski, a pociąg co kilka minut zatrzymuje się w dość nijakich wioskach. Czytając niedawno „Tatuaż z tryzubem” Ziemowita Szczerka zastanawiałem się, czy opisy wszechobecności patriotycznych barw rozmieszczonych gdzie się tylko da nie są przejaskrawione. Nie są ani trochę – każda rozsypująca się wiata czy kruszący się kawałek muru wymalowany jest w żółto-niebieskie barwy.

Jeszcze jedno miejsce na trasie zachęca do przeniesienia się w przeszłość. Lubień, zwany dziś Wielkim, był masowo odwiedzanym przez mieszkańców Lwowa uzdrowiskiem, gdyż tutejsze wody pod względem zawartości siarki uchodziły za jedne z najsilniejszych w Europie. W niedzielne popołudnia dla kuracjuszy zakładu kąpielowego organizowano koncerty i zabawy taneczne. Ogłoszenie w „Gazecie Lwowskiej” z 24 maja 1894 roku tak zachęcało do odwiedzenia otwartego cztery dni wcześniej zakładu:
Łazienki z wannami porcelanowymi i terazzo, takież posadzki. Kąpiele siarczano-mułowe parą ogrzewane. Leczenie elektrycznością i masażą (maser i maserka fachowo uzdolnieni).
Nowość! Przyrząd rozpylający wodę siarczaną do leczenia chorób nosa, gardła i płuc, nie wyłączając gruźlicy. Kąpiele zimne rzeczne.


Nie wysiadamy, by skorzystać z fachowo uzdolnionego masera ani maserki. Kilkunastominutowe opóźnienie udaje się nadrobić i pociąg dociera do Lwowa punktualnie o 16.13. Teraz czas na najciekawsze – wyładunek choinek. O dziwo operacja przebiega zadziwiająco sprawnie, pasażerowie podają sobie drzewka, których stosy wkrótce zalegają na peronach. Zagadką pozostaje, jak udaje się rozpoznać, która choinka jest czyja. Cały transport ląduje na zaimprowizowanym targowisku przy alejce prowadzącej od ulicy Gródeckiej do dworca podmiejskiego, gdzie prawdopodobnie zostanie szybko sprzedany, w noworoczny poranek po wielkim targu choinkowym nie będzie śladu.
 
POPRZEDNI
POWRÓT DO LISTY
NASTĘPNY
 
Zdjęcia (20)
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
Komentarze (1)
DODAJ KOMENTARZ
marianka
marianka - 2017-02-24 21:43
Ależ wyprawa!
Nie miałam pojęcia o tak silnym patriotyzmie na tamtych terenach. Muszę sięgnąć po 'Tatuaż z tryzubem', bo mam spory sentyment do tamtego rejonu.
 
 
zwiedził 8% świata (16 państw)
Zasoby: 178 wpisów178 592 komentarze592 4484 zdjęcia4484 0 plików multimedialnych0
 
Moje podróżewięcej
24.03.2015 - 18.11.2017
 
 
03.10.2015 - 03.10.2015