Geoblog.pl    vlak    Podróże    Tropem polskich ciekawostek    Żaby, osły i flisacy (Toruń cz. 2)
Zwiń mapę
2016
08
mar

Żaby, osły i flisacy (Toruń cz. 2)

 
Polska
Polska, Toruń
POPRZEDNIPOWRÓT DO LISTYNASTĘPNY
Przejechano 322 km
 
Najlepiej spojrzeć z góry. Widać wtedy Wisłę i mosty, gotycką zabudowę Starego Miasta, Kopernika, osła oraz Dwór Artusa. W marcowy wtorek nie ma chętnych na obserwację widoków, więc na ratuszową wieżę wspinamy się bez pośpiechu, przystając, by obejrzeć ciekawie zdobione dzwony. Na górze przeszkadzamy tylko dwóm kawkom, które wybrały to miejsce na krótkie spotkanie.

Po II pokoju toruńskim, zawartym w 1466 roku, gdy dla miasta nadszedł czas rozwoju, burmistrz i rajcy postanowili przebudować miejski ratusz. Koncepcja architekta Antoniego von Obberghena w pełni usatysfakcjonowała zleceniodawców, którzy zażyczyli sobie, by budynek był inny niż wszystkie. Gdańszczanin zaprojektował gmach na wzór kalendarza. Miał jedną wieżę, symbolizującą rok, cztery bramy jak cztery pory roku, 12 dużych sal symbolizujących liczbę miesięcy, 52 mniejsze sale oddające liczbę tygodni i 365 okien, podobnie jak dni w ciągu roku. W latach przestępnych podobno wybijane było jedno dodatkowe okno, ale w tym roku chyba zapomniano o tym ciekawym pomyśle.

Na toruńskim Rynku najdostojniejszą figura jest oczywiście Kopernik, jednakże bohaterski flisak, grający na skrzypach przy zachodniej ścianie Ratusza, ma na swoim koncie również niemałe zasługi. Wszystko zaczyna się od niewinnej staruszki, która zgnębiona biedą wędrowała wśród mieszczan zaczepiając ich i prosząc o jałmużnę. Zirytowani i nieczuli torunianie postanowili wygnać żebraczkę, co okazało się pomysłem więcej niż nierozsądnym. Staruszka nie była bowiem zagubioną babunią, lecz wiedźmą, która zemściła się na nadwiślańskim grodzie rzucając na niego klątwę w wyniku której miasto nawiedziła plagę żab. Setki tych miłych stworzeń były dosłownie wszędzie: na ulicach, w budynkach, a nawet – co najtrudniejsze do zaakceptowania – w karczmach. Właściwie było to już kolejne nieszczęście, żaby pojawiły się bowiem tuż po katastrofalnej w skutkach powodzi.

Wszechobecne płazy nie wzbudziły sympatii ani mieszkańców grodu, ani władz. Burmistrz wyznaczył więc nagrodę dla śmiałka, który znajdzie sposób, by pozbyć się żab. Nagrodę, dodajmy, mało oryginalną – dużą porcję złotych monet oraz rękę burmistrzówny Kunki. Opinie na temat jej urody są podzielone. Odważnych było ponoć wielu, nikt nie miał jednak pomysłu, jak pozbyć się stworzeń – próbowano różnych trucizn, starano się nawet biedne żabki po prostu wynosić za mury, co jednak przy tej ich ilości było skazane na niepowodzenie.

Wisła przez wieki służyła transportowi drewna do Bałtyku, w Toruniu flisacy zwykle zatrzymywali się na odpoczynek. Jeden z nich, pochodzący z Krakowa Iwo, podjął wyzwanie. Rozsiadł się wygodnie w pobliżu miejsca, gdzie żabek było wyjątkowo dużo, wyjął skrzypce i jakby od niechcenia zaczął grać. Wolno, smutno, jakoś tęsknie. Znał wiele utworów, bo spędzając wiele godzin na tratwie tworzył wciąż nowe kompozycje. Zasłuchane płazy zaczęły się gromadzić wokół flisaka, który w pewnym momencie wstał i zaczął iść przed siebie, a żaby wyruszyły w ślad za nim. Minął Rynek i wędrując na północ dotarł do Bramy Chełmińskiej, która znajdowała się w pobliżu placu Teatralnego. Opuścił miasto i zatrzymał się dopiero na położonych na północny-wschód od niego podmokłych terenach dzisiejszej dzielnicy Mokre. Tam przestał grać, zostawiając żaby w ich nowym domu. Wszystko oczywiście kończy się happy endem, może nawet nieco zbyt ambitnym, bo flisak wraz z córką burmistrza doczekali się potomstwa, które było równie liczne, co wcześniej żaby.

Dziś wciąż osiem wyraźnie oczarowanych żab wpatruje się we flisaka. Niewykluczone, że pogłaskanie ich po łebkach przynosi szczęście. Pomnik po raz pierwszy stanął w Toruniu 102 lata temu na dziedzińcu ratusza, by potem kilkukrotnie zmieniać lokalizację. Dziś ulokowany jest w miejscu, w którym jeszcze do końca I wojny światowej stała figura Wilhelma I.

Nawet jeżeli ktoś w Toruniu nigdy nie był, to żaby otaczające pomnik flisaka wydadzą mu się dziwnie znajome. Replikami płazów z pomnika są statuetki Złotych Żab (a także srebrnych i brązowych) wręczane w konkursie głównym podczas poświęconego sztuce operatorów filmowych festiwalu Camerimage. Dziś odbywa się on Bydgoszczy, wcześniej przez wiele lat w Łodzi, jednak to Toruń od 1993 do 1999 roku był pierwszym gospodarzem festiwalu.

Na rogu ulicy Żeglarskiej i Szerokiej przez wiele lat znajdował się odwach – siedziba zawodowej, miejskiej armii, którą Toruń miał prawo posiadać. Żywot żołnierza nie był jednak usłany różami, gdyż za wiele przewinień biednych strażników sadzano na ośle, całkiem podobnym do tego, który dziś przypomina narzędzie kar. Oryginalny osioł stał przy Rynku do 1797 roku, był drewniany, a grzbiet miał przykryty blachą, co samo w sobie było już nieprzyjemne, ale nawet w części nie tak, jak drwiny i obelgi ze strony mieszczan, którzy mogli wreszcie odreagować na upokorzonym przedstawicielu prawa wszystkie wcześniejsze szykany. By kara była jeszcze cięższa, żołnierzom przywiązywano do nóg ciężarki z ołowiu.

Rzeźbą pozbawioną tego rodzaju nieprzyjemnej genezy jest trzymający w pysku kapelusz pies Filuś, który przysiadł koło opartego o latarnię parasola na samym początku ulicy Chełmińskiej. Postać Filusia, tak jak jego właściciela – profesora Filutka, stworzył satyryk Zbigniew Lengren, który serię rysunków z tymi postaciami publikował w „Przekroju”.

Zawsze przed zwiedzaniem warto przeczytać legendy, z których słynie zwiedzane miasto. Czasem oprócz lektury można też zapoznać się z nimi w nieco innej formie. Taką możliwość oferuje toruński Dom Legend, przed którym należy przestrzec, był bowiem dużym rozczarowaniem. Strona internetowa głosi, iż przygotowane są trzy scenariusze, dostosowane do wieku odwiedzających. Spodziewałem się więc ciekawych opowieści, zawierających wątki historyczne. Pokaz, w którym uczestniczyliśmy, realizowany dla czterech osób dorosłych, był jednak wyjątkowy infantylny. Duża w tym pewnie wina irytującej prowadzącej, gdyż gdy w połowie (właściwie trudno powiedzieć czego – z braku lepszego określenia najlepiej napisać pokazu z aktywnym udziałem widzów) zmienił ją kolega, zrobiło się znacznie przyjemniej. Na zatarcie negatywnego wrażenia było jednak za późno.
 
POPRZEDNI
POWRÓT DO LISTY
NASTĘPNY
 
Zdjęcia (16)
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
Komentarze (6)
DODAJ KOMENTARZ
BPE
BPE - 2016-03-14 19:02
piesek Filutka jest najlepszy :-)
 
pamar
pamar - 2016-03-15 06:58
O kurcze, a ja nawet nie zwróciłam uwagi na Skrzypka :( a to taka ładna legenda
 
zula
zula - 2016-03-15 21:18
Przepiekne zdjecia z wiezy ratuszowej...a flisak to pomnik na miare swiatowa.
 
marianka
marianka - 2016-03-15 23:06
Brawo dla Iwo, który godnie reprezentował mój kochany Kraków!
Uwielbiam Twoje przeplatane legendami opowieści :)
 
Eugene
Eugene - 2016-03-18 18:18
Dziękuję za świetnie opowiedziane legendy i piękne zdjęcia.
 
mamaMa
mamaMa - 2016-03-28 00:06
Legenda z zabkami przypomina lekko te o fleciscie z Hameln, konczacej sie jednak tragicznie, gdyz niewdzieczni mieszkancy uwolnionego od szczurow miasta traca w odwecie dzieci...
Kawki super:-)
 
 
zwiedził 8% świata (16 państw)
Zasoby: 178 wpisów178 592 komentarze592 4484 zdjęcia4484 0 plików multimedialnych0
 
Moje podróżewięcej
24.03.2015 - 18.11.2017
 
 
03.10.2015 - 03.10.2015