Staję po środku, robię zdjęcia i dyskretnie obserwuję ludzi. We wczesny wieczór dnia powszedniego wnętrze jest niemal puste. Dwie młode kobiety zapalają świece, potem długo modlą się w skupieniu, wychodząc całują drewniane drzwi. Na framudze w wielu miejscach widać ślady szminki. Czy dziewczyny są bardzo wierzące? Czy znalazły się w trudnej sytuacji i po prostu szukają wsparcia? Nie mam odwagi spytać.
Położona na wzgórzu Vračar Cerkiew św. Sawy zachwyca, szczególnie widziana od zewnątrz. Jest widoczna z daleka i wyraźnie dominuje w krajobrazie tej części miasta. Uważana za jeden z największych kościołów prawosławnych świata, może pomieścić dziesięć tysięcy osób. Inne liczby również imponują. Kopuły waży cztery tysiące ton, była budowana na ziemi, jej podnoszenie trwało czterdzieści dni i było wielkim wyzwaniem. Wraz z nią cerkiew ma 70 metrów wysokości, a łącznie z krzyżem 82 metry. Zgodnie z prawosławną tradycją kopuła symbolizuje Chrystusa, a wspierające ją kolumny ewangelistów. Powierzchnia świątyni wynosi 3500 metrów kwadratowych. Chór zapewnia miejsce dla 800 artystów. Fasadę zbudowano z marmuru i granitu.
Wnętrze jest jednak wielkim placem budowy. Betonowa podłoga, puste w większości mury pozbawione planowanych malowideł, niewiele ikon, wysoki dźwig przy jednej ze ścian. W pobliżu modlących się wiernych pracuje dwóch robotników z taczkami. Przy wejściu kiosk, w którym można kupić dewocjonalia i świece.
Żyjący na przełomie XII i XIII wieku św. Sawa to jeden z najważniejszych świętych kościoła prawosławnego w Serbii. W wieku piętnastu lat został księciem Zahumla (państewka na terenie dzisiejszej Hercegowiny), po dwóch latach porzucił władzę, by rozpocząć życie zakonne. Był autorem tekstów religijnych, zgromadził wokół siebie wielu uczniów, był też pierwszym arcybiskupem autokefalicznego Serbskiego Kościoła Prawosławnego.
Gdy w 1594 roku, czyli ponad 250 lat po śmierci świętego w Banacie wybuchło powstanie, Turcy po stłumieniu go zdecydowali się na dodatkową karę przeciw buntującym się Serbom. Na polecenie Sinana paszy, z monasteru Mileševa położonego w południowej Serbii żołnierze tureccy wykradli relikwie świętego Sawy i na wzgórzu Vračar, na przedmieściu Belgradu spalili je. Z serbskiej perspektywy było to oczywiście świętokradztwo, które nie tylko nie mogło uspokoić, ale wręcz zaostrzyło antytureckie nastroje.
Pomysł budowy świątyni pojawił się w roku 1895, gdy powołano nawet w tym celu towarzystwo. Dopiero dziesięć lat później ogłoszono konkurs na projekt, ale potem wybuchły wojny, najpierw bałkańskie, potem I wojna światowa. W 1926 roku projekt został wybrany, a w 1935 roku ruszyła budowa, ukończona w 1989 roku, ale tylko w zakresie murów. Miną jeszcze lata, zanim wnętrze zostanie w pełni wyposażone. Cerkiew otacza park Karađorđa, utworzony w miejscu, gdzie znajdował się obóz w czasie I powstania serbskiego, które wybuchło w 1804 roku i którego przywódcą był Đorđe Petrović, zwany Karađorđe, czyli po polsku Jerzy Czarny.
Wracam jeszcze do świątyni, spędzam w środku i wokół niej część wieczoru. Im później, tym przychodzi więcej osób, co zaskakujące głównie młodych. Czasem pary rozdzielają się – dziewczyna wchodzi do środka i się modli, chłopak niecierpliwie czeka na zewnątrz. Bywa też odwrotnie, jednak częściej to mężczyźni drepczą wokół cerkwi. Zaskakuje mnie religijna gorliwość wielu dwudziestokilkulatek – spędzają w środku sporo czasu, palą świece, całują ikony. Wysoka brunetka obchodzi chyba wszystkie, na koniec również ona całuje drzwi, choć ten zwyczaj kultywuje mniejszość odwiedzających cerkiew.