Ikarus 280 był potęgą. Autobusy tego typu kojarzą mi się z dzieciństwem, pojawiły się jednak na świecie kilka lat przede mną. W Warszawie uratowały sytuację podczas zimy stulecia w 1979 roku, potem w wielu miastach wraz ze swoimi krótszymi braćmi (Ikarus 260) niemal zmonopolizowały transport. Oczywiście pochodzące z Węgier pojazdy w swoim kraju były jeszcze popularniejsze.
W Polsce wyginęły już niemal całkowicie, w Budapeszcie też jest ich dużo mniej niż kiedyś, wciąż jednak trochę ich zostało. A co jeszcze lepsze, występują tu także w wersji szelkowej. Pobyt w stolicy Węgier nie byłby więc pełny bez choćby krótkiej przejażdżki.
Sieć trolejbusowa stolicy Węgier nie jest bardzo rozległa. Trolejbusy nie przekraczają Dunaju, kursują wyłącznie po Peszcie, będąc charakterystycznym elementem jego wąskich uliczek. Kilka lat temu z ruchu wycofano charakterystyczne rosyjskie Ziutki (Ziu 9), wciąż na szczęście można spotkać wiele Ikarusów 280.94, a oprócz nich nowocześniejsze, choć również wysokopodłogowe Ikarusy 435T oraz niskopodłogowe Ikarusy 412T (i jednego 411T), Solarisy Trollino 12 oraz niemieckie Gräf & Stift.
Numery linii trolejbusowych zaczynają się cyfrą 7 lub 8. Pierwszy trolejbus wyjechał na ulice Pesztu już w 1933 roku, była to jednak tylko jedna, eksperymentalna linia kursująca przez kilka lat. Prawdziwy początek to rok 1949 roku, legenda miejska głosi, że uruchomiona wtedy linia 70 otrzymała taki właśnie numer w związku z siedemdziesiątymi urodzinami Stalina, które obchodził on jednak w grudniu poprzedniego roku.
Trolejbusy przydadzą się pasażerom przesiadającym się w Budapeszcie, łączą bowiem dworzec Keleti (Wschodni) z Nyugati (Zachodnim). Dowożą także do wielu atrakcji turystycznych Pesztu – placu Kossutha w pobliżu parlamentu, opery i operetki czy placu Oktogon. Przede wszystkim jednak można nimi dotrzeć do parku Városliget i Placu Bohaterów (Hősök tere).
Kolejny raz dochodzimy do roku 1896, gdy Węgrzy hucznie świętowali rocznicę legendarnego „zajęcia ojczyzny” (po węgiersku honfoglalás). Inspirująca opowieść jest ważnym elementem węgierskiej kultury i obejmuje uskrzydlone rumaki, diamentowe uzdy i inne tego rodzaju elementy. Wszystko zaczyna się, gdy pod koniec IX wieku plemię Pieczyngów zaatakowało siedziby Węgrów nad Morzem Czarnym. Madziarami rządził wtedy wnuk Attyli, niejaki Előd, który równie silnie jak jego małżonka, Emese, pragnął potomka. Sen, który przyśnił się kobiecie jest tak niesamowity, że mówi sporo o narodzie mającym takie legendy, ale co mówi, w to lepiej nie wnikać. Dość, że Emese zobaczyła Attylę na uskrzydlonym rumaku, z którego sztandaru sfrunął orzeł. Ptak przysiadł na jej łonie, a chwilę później z tego miejsca trysnęła woda, dająca początek wielkie rzece. Niedługo potem urodził się Almos, którego imię oznacza „zrodzony ze snu”.
Almos poprowadził swój lud na zachód, w 895 roku w Siedmiogrodzie został jednak zabity, na łożu śmierci przekazał władzę synowi Arpadowi. I to właśnie Arpad, prowadzony przez Turula, dotarł z Węgrami nad Dunaj i Cisę, na ziemie należące do państwa wielkomorawskiego, którym rządził potężny, też na wpół legendarny Swatopluk. Musiało dojść do walki, a Arpad był pewny siebie – posłał słowiańskiemu władcy białego konia ze złotym siodłem i diamentową uzdą, butnie dodając, że prezent ma pomóc Swatoplukowi w ucieczce. Po długiej bitwie Dunaj z modrego stał się krwistoczerwony, ale Węgrzy zwyciężyli i do dziś mieszkają w Panonii, otoczeni Słowianami.
Przygotowania do obchodów rocznicy trwały kilka lat, a same uroczystości przez cały 1896 rok. Z tej okazji rozpoczęto budowę Pomnika Tysiąclecia. Na środku Placu Bohaterów stoi Archanioł Gabriel trzymający w prawej dłoni koronę, w lewej krzyż apostolski. Kolumnę otaczają konne posągi siedmiu wodzów (w tym Arpada), którzy prowadzili Węgrów do Europy. W tle znajdują się półkoliste kolumnady, ozdobione posągi najwybitniejszych węgierskich władców.
Za placem rozciąga się park miejski Városliget, gdzie na część uliczek wstęp mają wyłącznie trolejbusy. Parkowy staw zimą pełni funkcję lodowiska, na wyspie zaś stoi również zbudowany z okazji rocznicy zamek Vajdahunyad, którego architektura wzorowana jest na rodowym zamku Hunyadych w rumuńskiej Hunedoarze. Nowowybudowany zamek gościł od maja 1896 roku wystawę milenijną, którą można było zwiedzać przez pół roku. W parku mieści się też ogród zoologiczny oraz cyrk, a wszystkie obiekty otacza 6907 drzew. Miło, że ktoś je policzył.
Przed pożegnaniem z Városliget warto jeszcze podejść do kąpieliska Széchenyiego, największego w Europie zespołu basenów, w których można się pluskać codziennie już od szóstej rano. Dostępne są termy z wodą o różnej temperaturze, kąpiele błotne i zabiegi lecznicze. Ciekawa jest też architektura głównego budynku, nie zaszkodzi zajrzeć do bogato zdobionego holu, by obejrzeć rzeźby i malowidła.
Linie trolejbusowe spotkamy nie tylko w starej części Pesztu, pełnią też rolę uzupełniającą, dowożąc mieszkańców osiedli do transportu szynowego. Przegubowe Ikarusy 280.94 kursują na liniach 80A i 81 nawet co trzy minuty, zapewniając dowóz do metra i tramwajów. W ostatnim dniu wyjazdu, który tak jak się zaczynał, tak i kończył się Budapesztem, oglądam właśnie tą część sieci. Rozpoczynająca się również przy dworcu Keleti linia 80A przejeżdża koło stadionu nazwanego imieniem Ferenca Puskása, wieloletniego kapitana „Złotej jedenastki”, piłkarza, który zdobył dla reprezentacji Węgier 84 bramki. Następnie trolejbusy jadą przez osiedle Rakosfalva, gdzie można się przesiąść na linię 81 i dojechać do węzła Örs vezér tere, początkowej stacji drugiej linii metra.
Jak zawsze do takich podróży najwygodniejszy jest bilet 24-godzinny. Kosztuje on 1650 Forintów i podczas sprzedaży drukowany jest na nim początek i koniec ważności. To i tak postęp, bo jeszcze dwa lata temu wypisywany był ręcznie. W wielu pojazdach wciąż występują kasowniki typu dziurkacze, w których codziennie przestawiany jest układ dziurek. Jeszcze kilka lat temu i u nas takie były, czy ktoś to jeszcze pamięta? Bilety jednorazowe mają wydrukowane numerowane pola, w których kasownik robi dziurki.
Trzeba się spieszyć, bo świat trolejbusowych Ikarusów będzie coraz szybciej przechodził do historii. Do końca tego roku do stolicy Węgier dotrą 24 nowe Solarisy (14 standardowych i 10 przegubowych) z wyposażeniem elektrycznym dostarczonym przez czeską Škodę. Szelkowych Ikarusów jest jeszcze w ruchu sporo więcej, ale zapowiedzi władz Budapesztu sugerują, że kolejne zakupy są kwestią czasu.