Geoblog.pl    vlak    Podróże    Saksonia pod śniegiem    Para i śnieg
Zwiń mapę
2014
29
gru

Para i śnieg

 
Niemcy
Niemcy, Moritzburg
POPRZEDNIPOWRÓT DO LISTYNASTĘPNY
Przejechano 93 km
 
Zaletą wielu niemieckich wąskotorówek jest termin kursowania: fährt täglich. Nie w wakacyjne niedziele po pełni księżyca, ale codziennie przez cały rok. Lößnitzgrundbahn nie jest wyjątkiem.

Jedno spojrzenie przez hotelowe okno nie pozostawia wątpliwości, że od poprzedniego wieczora świat bardzo się zmienił. Śnieg musiał padać przez całą noc, więc rano jest go już sporo i gdy rozpoczynam dzień wciąż sypie. Do drezdeńskiego dworca dochodzę więc w dobrym humorze, przypominając jednak nieco śniegowego bałwanka.

Lößnitzgrundbahn rozpoczyna bieg w poddrezdeńskim Radebeul, dokąd najlepiej dojechać linią S1 S-Bahn Dresden, jadącą w tą stronę w kierunku Miśni. Gdy po ósmej rano jako jedyny wydeptuję pierwsze ślady na świeżym śniegu peronu stacji Radebeul Ost zastanawiam się, czy obiecujący termin kursowania nie jest jednak oszustwem. W pewnym momencie słychać jednak gwizd, a na horyzoncie pojawiają się kłęby pary, z których po chwili wyłania się parowóz serii 99 ciągnący siedem wagonów. Nie dość, że kolejka kursuje przez cały rok, to w dodatku każdy pociąg prowadzą parowozy. I to wszystko tylko dla mnie – w pierwszym kursie jestem jedynym pasażerem. Taki luksus musi niestety kosztować, całodniowy bilet to wydatek 16 Euro.

Pełna trasa z Radebeul do Radeburga ma długość niespełna 17 kilometrów, pociągi poruszają się po torach o rozstawie 750 mm z maksymalną prędkością 25 kilometrów na godzinę. Linię otwarto w 1884 roku. Trasa prowadzi najpierw wzdłuż ulic Radebeul, następnie przecina linię tramwajową, by po chwili zatrzymać się na przystanku Weißes Roß. Później zagłębia się w dolinę strumienia Lößnitz. Kolejce z jednej strony towarzyszy potok i las, z drugiej małomiasteczkowa zabudowa, na chwilę za oknem pojawiają się winnice. Zimowy świt bardzo powoli przechodzi w dzień. Przestaje padać, ale pociąg wzbija tumany śniegu, widoczność ogranicza też para z parowozu, we wnętrzu panuje więc półmrok. Między Friedewalde a Moritzburgiem pociąg przejeżdża po 210-metrowej grobli rozdzielającej stawy w wiosce Dippelsdorf.

Pierwszy pociąg kończy bieg w Moritzburgu, więc w ciągu dwóch godzin, które zostały do kolejnego kursu można zwiedzić miasteczko. Jego największą atrakcją jest widoczny z daleka zamek i otaczające go stawy oraz park. Warto obejrzeć w sieci wykonane latem zdjęcia z lotu ptaka, na nich najlepiej widać, jak pięknie obiekt jest położony. Chociaż powstał już w 1542 roku jako pałac myśliwski księcia Maurycego Wettyna (od którego pochodzi nazwa miejscowości), to obecny, barokowy kształt zawdzięcza – jak wszystko w okolicy – Matthäusowi Danielowi Pöppelmannowi, który przebudował go na rezydencję wypoczynkową Augusta II. Król nie zdążył nacieszyć się relaksem w pięknej okolicy, zmarł bowiem trzy lata przed ukończeniem przebudowy.

Pałac zyskał kształt litery „H”, w rogach ma cztery wieże, w środku znajduje się aż dwieście komnat. Budowla słynie z interesujących wnętrz – malowidła mają tematykę mitologiczną, głównym motywem jest jednak łowiectwo. Ściany zdobią myśliwskie trofea, w tym jedno z największych na świecie poroży jelenia. W zamku organizowane są do dziś bale kostiumowe, plakaty zapraszające do udziału można zobaczyć na ulicach Moritzburga.

Wokół pałacu rozciąga się park w stylu angielskim, w którym znajduje się Bażanciarnia. W parku nie ma nikogo, idąc zapadam się głęboko w śnieg, spacerując w zupełnej ciszy zastanawiam się, jaki gwar rozgrywał się trzysta lat temu w czasie zimowych polowań. Ta forma rozrywki nie budzi jednak mojej sympatii, więc wizję nagonki oraz strzałów staram się szybko odegnać.

Po utracie korony ród Wettynów osiadł na stałe w Moritzburgu. Książę Ernst Heinrich pod koniec drugiej wojny światowej zaprosił do miasteczka graficzkę Käthe Kollwitz, która spędziła tu ostatni rok życia, zmarła dwa tygodnie przed kapitulacją Niemiec. Była autorką szkiców, drzeworytów i litografii, w których poruszała tematy dotyczące bieżących spraw społecznych i politycznych.

Czas wracać na stację. Słyszalny z daleka gwizd oraz kłęby pary sygnalizują zbliżanie się składu, który przywozi tym razem pokaźną grupę pasażerów, część z nich zaczyna wizytę w miasteczku od dworcowego sklepu z pamiątkami. Tym razem pociąg nie kończy trasy w Moritzburgu, lecz jedzie aż do Radeburga. Pełną trasę pokonują tylko trzy pary pociągów w dni szkolne i dwie w pozostałym okresie. Oznacza to, że wczesnoporanny skład, który po zakończeniu świątecznych ferii znów wyruszy w trasę, służy głównie dowozowi uczniów do szkół. Perspektywa codziennych dojazdów na lekcje pociągiem parowym wydaje się niezwykle kusząca.

Na końcowej stacji w Radeburgu odbywa się wodowanie parowozu, po czym ruszam w drogę powrotną do Radebeul Ost, gdzie wąskotorówka skomunikowana jest z pociągami linii S1.
 
POPRZEDNI
POWRÓT DO LISTY
NASTĘPNY
 
Zdjęcia (22)
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
Komentarze (3)
DODAJ KOMENTARZ
pamar
pamar - 2015-01-07 09:32
Kolejka na wyłączność - rzeczywiście luksus. To nagroda za wczesną pobudkę pomimo śniegu i mrozu. Piękne zimowe zdjęcia.
 
Eugene
Eugene - 2015-01-08 22:10
Prześledziłem trasę kolki Lößnitzgrundbahn na mapie.
Fajna przygoda śnieżno kolejowa.
 
mamaMa
mamaMa - 2015-01-11 15:06
Cudnie sniegowo!
Do palacu wybiore sie z pewnoscia, juz po cichu planuje ponowny wypad w te okolice;-)
 
 
zwiedził 8% świata (16 państw)
Zasoby: 178 wpisów178 592 komentarze592 4484 zdjęcia4484 0 plików multimedialnych0
 
Moje podróżewięcej
24.03.2015 - 18.11.2017
 
 
03.10.2015 - 03.10.2015