Los Drezna rzadko budzi litość. Szczególnie w Polsce najłatwiej spotkać się z opinią, że „Niemcy robili gorsze rzeczy”. Robili z pewnością. Od Wielunia poczynając, a na systematycznie, krok po kroku niszczonej po powstaniu Warszawie kończąc. Tym bardziej spacer po powstałym z ruin Dreźnie zmusza do zastanowienia, czy wojna tłumaczy wszystko. Czy barbarzyństwo w odpowiedzi na barbarzyństwo można uzasadnić? Zrozumieć? Usprawiedliwić?
13 lutego 1945 roku syreny zawyły o 21.39. Drezdeńczycy dotąd czuli się bezpiecznie, powtarzali, że „to nie Hamburg”, a nawet nieco wyśmiewali przybyszów z innych niemieckich miast, którzy panicznie bali się alianckich bombardowań. Wszystko zmieniło się jednej nocy, gdy amerykańskie i brytyjskie lotnictwo przeprowadziło naloty dywanowe, niszcząc obszar o powierzchni niemal 40 km² i zabijając dwadzieścia pięć tysięcy osób.
Naloty miały kilka faz. Chwilę po godzinie 22 brytyjskie bombowce zrzuciły na Stare Miasto bomby fosforowe, powodując serię pożarów. Około pierwszej w nocy, gdy trwała akcja ratunkowa i próba gaszenia ognia, przeprowadzono kolejny atak przy użyciu bombowców Lancaster. Dopiero nad ranem włączyli się Amerykanie, zrzucając 780 ton bomb. I to nie był koniec – kolejne czterysta ton amerykańskich bomb spadło na miasto za dnia.
Bombardowanie miało według dowódcy lotnictwa bombowego RAF Artura Harrisa trzy cele. Pierwszym było ułatwienie natarcia Armii Czerwonej, kolejnym dezorganizacja łączności i komunikacji, następnym zniszczenie przemysłu. Jak zawsze chodziło też o osłabienie morale Niemców. Historycy są podzieleni co do znaczenia wojskowego miasta, przeważa jednak opinia, że było ono niewielkie. W Dreźnie nie było zakładów zbrojeniowych czy strategicznych obiektów wojskowych. Było tu natomiast niemal czterysta tysięcy uchodźców oraz robotników przymusowych. Były też bezcenne, barokowe zabytki miasta zwanego „Florencją nad Łabą” i to one przede wszystkim padły ofiarą nalotów. Wielu pilotów nie wiedziało, jaki jest cel ataku. Z ich powojennych zeznań wynika, że lecieli słysząc o bombardowaniu fabryk gazu bojowego oraz węzła komunikacyjnego (to ostatnie częściowo jest prawdą). Artur Harris był wielokrotnie krytykowany za swoje decyzje – w 1946 roku zakończył służbę, brytyjscy politycy oceniali go bardzo krytycznie. Gdy w 1992 roku królowa Elżbieta II odsłoniła jego pomnik w Londynie władze i mieszkańcy Drezna stanowczo protestowali.
Zniszczenie miasta wielokrotnie pojawiało się w kulturze. Najbardziej znana jest chyba powieść Kurta Vonneguta „Rzeźnia numer pięć”, w polskiej kinematografii temat poruszył Jan Rybkowski w filmie „Dziś w nocy umrze miasto”. Bohaterem jest Piotr, polski artysta, który przed wojną w Dreźnie studiował, a teraz, w dniu poprzedzającym naloty znalazł się tu jako uciekinier z transportu do obozu. Spoglądając na płonące Drezno mówi: „To wspaniałe! To za nas!”.
I właśnie zemsta wydaje się najbardziej przekonującym uzasadnieniem. W 1942 roku Luftwaffe zbombardowało brytyjskie Coventry i według jednej z wersji to właśnie je pragnął pomścić Winston Churchill. Oficjalne cele nie zostały właściwie wykonane – znacznego przemysłu w Dreźnie nie było, a istniejące zakłady przeniesiono, morale natomiast wskutek niszczenia miasta pełnego kobiet i uchodźców raczej wzrasta, niż słabnie.
Historia opowiedziana w filmie Rybkowskiego nie jest jednoznaczna, podobnie jak stosunek głównego bohatera (Piotra gra Andrzej Łapicki) do zniszczenia miasta, z którym wiązał wiele wspomnień i które go fascynowało. Nocą, po pierwszej fazie nalotów, a przed kolejną, stara się pomóc przerażonej Niemce, Magdzie, którą widział kilka godzin wcześniej flirtującą z oficerem SS. Dziewczyna jest bezbronna, przyzwyczajona do świata, w którym wszystko kręci się wokół jej drobnych spraw. Gdy nadlatują kolejne bombowce kobieta traci głowę, a Piotr tuli ją i powstrzymuje przed ucieczką w stronę płomieni.
Drezno znalazło się po wojnie w NRD i było dla komunistów problemem. Przepych barokowej architektury nie był zgodny z panującą ideologią, pozostawić „Florencji nad Łabą” bez odbudowy nie było można. Trwała ona jednak bardzo długo, wiele obiektów wzniesiono ponownie dopiero po zjednoczeniu Niemiec. Zwinger odbudowywano do 1963 roku, jednak drezdeński zamek udostępniono zwiedzającym dopiero w 2004 roku, choć i wtedy odbudowa nie była jeszcze ukończona. Frauenkirche konsekrowano ponownie w 2005 roku.