Z dworca na Stare Miasto idzie się przez Prager Straße. Jest to handlowa ulica zabudowana NRD-owskimi gmachami. Dzień po świętach jest to miejsce wyjątkowo upiorne – deptak jest zwężony, bo jego część blokują budy rozbieranego świątecznego jarmarku, przez miejsce, które zostało przeciskają się natomiast tysiące ludzi pędzących do sklepów w celu odreagowania dwóch dni bez zakupów.
Po minięciu ulicy Dr.-Külz-Ring robi się nieco spokojniej, po chwili dochodzi się do Starego Rynku. Warto odbić tu w lewo, minąć główny węzeł tramwajowy na Postplatzu, skręcić w Sophienstraße, by po chwili znaleźć się przed najbardziej znanym zabytkiem Drezna – Zwingerem.
„Całe moje życie było jednym nieprzerwanym grzechem” – tak miał powiedzieć umierając August II Mocny. Zamiłowanie do luksusu i przepychu z pewnością nie należało do najpoważniejszych wad króla Saksonii i Polski, zawdzięczamy mu za to wiele wspaniałych barokowych pałaców, z których Zwinger jest najciekawszy. Zaprojektowany przez królewskiego architekta Matthäusa Daniela Pöppelmanna (współautora warszawskiej Osi Saskiej) obiekt powstawał osiemnaście lat, od 1710 do 1728 roku. Autorem rzeźb był Balthasar Permoser.
Pałac miał służyć jako miejsce organizacji imprez, obchodów świąt oraz organizacji wystaw. Od południowego zachodu pałac otacza fosa, którą przekracza się po moście, by następnie przez bramę Koronną (Kronentor) wejść na wewnętrzny dziedziniec. Nazwa bramy pochodzi od rzeźbionej korony polskiej, otoczonej czterema orłami. Wzorowaną na włoskim baroku bramę zdobi też wiele innych rzeźb.
Wejście od strony Sophienstraße prowadzi przez Pawilon Dzwonów (Glockenspielpavillon), wykonanych z miśnieńskiej porcelany. Na przeciwległym końcu dziedzińca znajduje się Wallpavillon, którego fasadę wieńczy rzeźba Herkulesa trzymającego na ramionach kulę ziemską. Po lewej stronie Wallpavillon zlokalizowany jest Salon Matematyczno-Fizyczny. Północna część pałacu mieści Galerię Malarstwa Wielkich Mistrzów oraz zbrojownię.
Po drugiej stronie Sophienstraße znajduje się drezdeński zamek. Jego historia ma osiemset lat, ale także tu zaznaczył się wpływ Pöppelmanna, który odbudowywał zamek po pożarze z 1701 roku. Plac Zamkowy (Schloßplatz) z Nowym Rynkiem łączy Augustusstrasse, ulica, wzdłuż której na ścianie zamku namalowany jest „Orszak książęcy”. Oryginalnie wykonane techniką sgrafitta w latach siedemdziesiątych XIX wieku dzieło, na początku XX wieku przeniesiono na 25 tysięcy kafelków miśnieńskiej porcelany, każdy o boku 20,5 cm.
Malowidło ma 101,9 m długości oraz 10,5 m wysokości i upamiętnia władców rządzących Saksonią od 1123 roku. Przedstawiono 35 margrabiów, hrabiów, książąt i królów oraz kilkadziesiąt innych osób, m.in. naukowców, artystów czy rzemieślników. Są też konie (45) i charty (2). Na cud zakrawa fakt, że bombardowanie, które zrównało z ziemią Stare Miasto niemal nie zniszczyło tego dzieła. Spośród 25 tysięcy kafelków wymiany wymagały tylko 223.
Przy Nowym Rynku (Neumarkt) stoi kolejny z charakterystycznych obiektów Drezna – Kościół Marii Panny (Frauenkirche), protestancka barokowa świątynia wzniesiona w latach 1726-43. Zwieńczony kopułą z latarnią kościół ma wysokość 95 metrów. Po bombardowaniu ruiny kościoła pozostały przez 45 lat nieruszone, jako ostrzeżenie przeciw wojnie. Odgruzowywanie rozpoczęło się w 1993 roku, a pieniądze na odbudowę zbierano w całych Niemczech.
Od Placu Zamkowego na wschód ciągnie się promenada. Z określanych jako „Balkony Europy” Tarasów Brühla, rozciąga się widok na Łabę i położoną na jej drugim brzegu dzielnicę Neustadt.
Spacer wokół najcenniejszych zabytków Drezna kończę z pewną ulgą i poczuciem lekkiego rozczarowania. Niektórzy nazywają drezdeńską starówkę makietą i momentami też miałem takie wrażenie, którego w innych miastach, gdzie zabytki są głównie rekonstrukcją w takim stopniu nie czułem. Trudno to wytłumaczyć, może wpływa na to fakt, że np. Frauenkirche ma dopiero dziesięć lat i nie zdążył się pokryć pewną patyną, widoczną w miastach odbudowanych w latach czterdziestych czy pięćdziesiątych.
Może zaś marudzę zupełnie bez sensu, a odbiór miasta wynikał z bólu zęba, kałuży w bucie oraz irytacji na tłumy turystów z całego świata, zwiedzających Drezno o tej porze roku, głównie par robiących sobie selfie w dzikich ilościach. Ratunku!