Z Częstochowy wyjeżdżam autobusem linii 67 w kierunku Olsztyna, by zapoznać się z ruinami zamku. Zależy mi na tym tym bardziej, że kręcono tu zdjęcia do jednego z moich ulubionych filmów – „Rękopisu znalezionego w Saragossie” w reżyserii Wojciecha Jerzego Hasa. Nie wiem, czy to właśnie w pobliżu zamku była gospoda Venta Quemada oraz szubienica Los Hermanos, pod którą budzili się jej goście, ale sceneria jest znajoma i wydaje się to bardzo możliwe. Niestety nie spotykam Eminy ani Zibeldy, szczęśliwie opętanego Paszeko (w filmie doskonała rola Franciszka Pieczki) również nie ma ani śladu.
Nie miałem w swoich zbiorach mapy gminy Olsztyn, postanawiam więc nabyć ją na miejscu. Kioskarka na pytanie o plan reaguje niechętnym zdziwieniem, na szczęście w informacji turystycznej mapa jest dostępna. Czy tylko ja mam dziwne wspomnienia związane z próbą kupowania map małych miejscowości? Najczęstszą odpowiedzią tłumaczącą brak planu jest „To małe miasto...”, ale czasem zdarza się reakcja całkowicie niestandardowa. Nigdy nie zapomnę kioskarki z Gryfic, gdzie wiele lat temu spytałem o mapę miasta. Kobieta wytrzeszczyła oczy i z przerażoną miną bardziej wykrzyczała niż zapytała: „A czego Pan tu szuka ciekawego na miłość boską?!”.
W podczęstochowskim Olsztynie takie pytanie nie miałoby na szczęście sensu. Murowany zamek, ufundowany przez Kazimierza Wielkiego stał tu już w 1349 roku, w podobnym czasie powstało podgrodzie, które w 1448 roku uzyskało prawa miejskie, odebrane na mocy ukazu carskiego z 1870 roku. Już wcześniej znaczenie Olsztyna znacznie spadło, w związku z najazdem wojsk Maksymiliana Habsburga w 1587 roku, swój udział miały też wojny ze Szwedami. W 1719 roku okolicę spustoszył pożar.
Dziś malownicze ruiny obejmują dwie wieże, baszty oraz pozostałości murów. Są masowo odwiedzane przez turystów oraz przez duchy, których jak głoszą legendy jest tu niemało:
1) Duch Maćka Borkowica. Mieszka pod zamkową wieżą, przeklina króla i brzęczy kajdanami. Borkowic, wojewoda poznański, jak pisze Długosz „pan możny i dostatkami znakomity”, był w rzeczywistości rozbójnikiem i złodziejem, który zbuntował się przeciw Kazimierzowi Wielkiemu. Jedna z wersji legendy głosi, że szlachcic zastrzegł sobie wszystkie rodzaje śmierci (ognia, żelaza, uduszenia), a król dochował umowy. Zamknął buntownika w wieży zamkowej w Olsztynie i kazał codziennie podawać kubek wody i garść siana. Borkowic zmarł po dziewięciu dniach i ponoć straszy do dziś.
2) Duch dziecka Kaspra Karlińskiego, obrońcy zamku w 1587 roku. Bardzo smutna historia mówi o rozpaczy ojca, który mimo wysokiej ceny jaką była utrata syna, nie zdecydował się na poddanie twierdzy. Wieczorem i nocą nad ruinami słychać płacz dziecka, i widać zjawę cierpiącego Karlińskiego, który wędruje wokół zamku zatrzymując się w miejscu śmierci chłopca.
3) Biała dama pierwsza. Żona starosty olsztyńskiego postanowiła zabić męża, który odstąpił od konfederatów barskich oraz żołnierzy rosyjskich, z którymi się spotkał. Przyniosła proch z arsenału pod komnatę, gdzie odbywała się narada, w której mąż w ostatniej chwili kazał jej uczestniczyć. W wybuchu zniszczona została część zamku, zginęli wszyscy łącznie z morderczynią, która do dziś wędruje wśród zamkowych ruin.
4) Biała dama druga. Starosta Albrecht poślubił młodą piękność, która postanowiła zwiedzić zamkowe lochy. Niestety zabłądziła, a małżonek rozpoczął poszukiwania, gdy była już duchem, co świadczy o tym, że nie był chyba zbyt mocno zakochany.
5) Duch niedoszłego duchownego. Pewien ojciec przeznaczył syna do stanu duchownego, młodzieniec wolał jednak spędzić życie w inny sposób, chciał przeżywać przygody, walczyć i kochać. By realizować te marzenia ukradł klejnoty rodzinne, koło Olsztyna został pojmany i raniony na tyle ciężko, że wkrótce zmarł. Brzęk pieniędzy, które nigdy już mu się nie przydadzą słychać w ciemne, bezksiężycowe noce.
6) Duch psa-strażnika. Skarby skradzione przez chłopaka pozostały na zawsze w zamkowych podziemiach i są pilnowane przez psa, który czasem się nimi dzieli. Można je odnaleźć i wrócić będąc bogaczem – warunek jest taki, że trzeba być dobrym człowiekiem. Źli nie wracają wcale. Nie ryzykuję poszukiwań.
Zastanawiam się, jak tyle duchów radzi sobie z podziałem zadań. Czy straszą w ustalonej kolejności, każdy ma np. jedną nocną godzinę? A może pojawiają się tylko w wybrane dni tygodnia albo mozolnie układają grafik? A może – w wietrzne listopadowe noce – prowadzą ze sobą spory lub nawet walczą o pierwszeństwo?
Po zwiedzeniu zamku warto wybrać się na spacer po okolicy, żeby obejrzeć wapienne ostańce, z których słynie Jura Krakowsko-Częstochowska.
Cofam się nieco, by wsiąść do powrotnego autobusu na wcześniejszym przystanku. Okazuje się to być bardzo dobry pomysł, bowiem na olsztyńskim Rynku wsiada około pięciuset osób. Linia 59 jedzie okrężną drogą przez Kusięta, gdzie zatrzymuje się na siedmiu przystankach. Ich nazwy precyzyjnie informują o lokalizacji: „Kusięta VII”, „Kusięta VI”, „Kusięta V” itd. Ściśnięci pasażerowie zabijają więc czas odliczaniem Kusięt. Niektórzy wietrzą podstęp, nie wierząc, że trzeba dotrwać tylko do „Kusięt I”. Kusięta jednak się kończą i autobus wjeżdża do Częstochowy.
Znów wsiadam do „Cegielskiego”, frekwencja tym razem jest znacznie wyższa, znajduję jednak dobre miejsce. W Zduńskiej Woli Karsznicach przesiadam się na łącznikowy pociąg TLK do Łodzi. Pasażerów jest sporo, oprócz przesiadkowiczów z „Cegielskiego” dużo ludzi przesiada się z „Sukiennic” ze Świnoujścia. Mój pociąg zestawiony jest z jednej jednostki ED74 już w malowaniu PKP IC. Tym razem pierwszy raz przejeżdżam łącznicę Zduńska Wola Karsznice – Gajewniki.
W Łodzi zdążam na przesiadkę na pociąg do Warszawy. Gdybym nie zdążył, byłbym u celu wcześniej. Wszystko dlatego, że kolejny pociąg jedzie trasą okrężną przez Sochaczew i dociera do Warszawy planowo. Mój przebija się przez modernizowaną linię i systematycznie zwiększa spóźnienie. Kilkanaście minut dodatkowego postoju w Żyrardowie i trzy postoje w Grodzisku powodują, że do Warszawy Centralnej docieram 50 minut po czasie, punktualnie o północy. Podróż jest jednak bardzo przyjemna – mam cały przedział dla siebie i ciekawą książkę.