W informacji turystycznej pobieram broszurę „Skarby Joannitów w Łagowie”. Ulotka zachęca młodych turystów do poszukiwania skarbu – wędrując szlakiem kolejnych atrakcji wpisuje się litery w odpowiednie pola i uzyskuje hasło. Trudno jednoznacznie stwierdzić, do kogo ulotka jest adresowana – infantylizm sugeruje nastolatków albo dzieci jeszcze młodsze, im jednak raczej nie powinno się polecać piwa. Młodzi autorzy – uczestnicy warsztatów (jest ich aż pięcioro!) zdecydowali się zachętę do poszukiwań napisać wierszem, czego zdecydowanie nie powinni byli robić. Nie mogę się powstrzymać od zacytowania poniżej kilku fragmentów okraszonych zachwycająco częstochowskimi rymami:
Na budowli sakralnej odszukaj żwawo
Nazwę jej używaną, obecnie jako prawą.
Pierwsza litera do hasła twojego
Jest pierwszą literą słowa pierwszego.Gdy już wiemy, że pierwsza litera jest pierwszą literą, można pomyśleć nad prawą nazwą budowli sakralnej. Po rozwiązaniu tego błyskotliwego rebusu, jak również kilku kolejnych, można wreszcie odpocząć, do czego autorzy zachęcają w jednej z dalszych strof:
Kiedy hasło i skarb już odnalezione,
Możesz udać się tam gdzie nieskażone
W kawiarni zamkowej piwo czeka na Wędrowca,
Po 55 schodach idź jak owca. Może gdy mecząc ostentacyjnie dotrzemy do kawiarni i wypijemy bardzo dużo piwa uda się wreszcie zrozumieć, o co następcom Mickiewicza właściwie chodziło? Z pewnością jest to poezja promująca moralność:
Na dziedzińcu ujrzysz komnatę wspaniałą,
Ubraną, jak w suknię, w zwiewne bluszcze całą.
Tu Andreas von Schlieben się żenił
I bieg historii jego syn odmienił.
Obaj umarli nagle i nieprzewidzianie
Za celibatu zakonnego złamanie.
Ich żona i matka zabiła się sama
I straszy teraz jako Biała Dama.Próbuję wdrożyć się w sposób myślenia i zasady poetyckie autorów ulotki i dopisać ciąg dalszy. Gdyby nieco rozszerzyć broszurę, albo wręcz stworzyć poemat znalazłoby się miejsce na strofy, w których Andreas von Schlieben zwracałaby się do przyszłej Białej Damy. Moim zdaniem mogłoby to wyglądać następująco:
Przybywaj kochana
Noc wszak jeszcze młoda,
Dziewczyna już w zamku!
A owca na schodach.Broszurę kończy pointa gastronomiczno-umoralniająca – autorzy piszą tak:
Pomyśl Odkrywco o poincie takiej,
Gdy przy piwie będziesz raczył się smakiem
Polewki ochmistrzyni lub Komtura Dzikiem
Nie warto łamać ślubów boskich z nikim! Ten propagandowy morał wydał mi się nieco zbyt nachalny, więc pomyślałem o alternatywnej wersji, nie rezygnując z akcentów klasztorno-obiadowych. Moje zakończenie byłoby następujące:
Ślub łamcie tylko z pięknością,
Co miła waszmościom
Wtedy szczęście nie znika
Gdy się razem najecie Gęsi Zakonnika!Analiza ulotki połączona z powyższą twórczością ma miejsce w drodze powrotnej do Poznania. W Toporowie przesiadam się do EN57-130 z PR Zielona Góra, przypuszczalnie jednego z największych złomów, jakie jeżdżą po polskich torach, a w tej kategorii konkurencja jest wciąż niemała. Działalność poetycką uprawiam więc przy akompaniamencie otwierających się i zamykających drzwi do mojego członu jednostki, opadających albo samodzielnie zatrzaskujących się okien oraz dynamicznie poruszając się niczym w środkowoazjatyckim tańcu wskutek wężykowania pociągu. W Zbąszynku przesiadam się do Elfa Kolei Wielkopolskich, który nie oferuje już żadnych tego rodzaju atrakcji. Nowoczesność jest nudna i banalna. Docieram do Poznania, gdzie w hotelu robotniczym na Dębcu czeka na mnie coś na kształt łóżka.