Geoblog.pl    vlak    Podróże    Dwa tygodnie z czeską koleją    Miasto, którego już nie ma i dalej na zachód
Zwiń mapę
2014
27
lip

Miasto, którego już nie ma i dalej na zachód

 
Czechy
Czechy, Kadaň
POPRZEDNIPOWRÓT DO LISTYNASTĘPNY
Przejechano 1200 km
 
W Děčínie szybka przesiadka na trójczłonowy elektryczny zespół trakcyjny serii 440 „RegioPanter”. Łącznie dostarczonych będzie dwanaście takich pojazdów, w tym siedem dla kraju usteckiego. Ich zakup to kolejny etap modernizacji taboru dla połączeń regionalnych. Najpierw malowniczą doliną Łaby, potem przez przemysłowo-górniczy krajobraz przedgórza Rudaw jadę w kierunku Mostu.

Gdybym dotarł tu w latach sześćdziesiątych ubiegłego wieku, miałbym przed sobą wiele zwiedzania. Most uważany był za jedno z najpiękniejszych czeskich miast. Obejrzałbym więc liczne budowle gotyckie, piękny, secesyjny teatr oraz renesansowy gmach sądu. Dziś po tym wszystkim nie ma śladu.

Pod miastem odnaleziono pokłady węgla brunatnego szacowane na sto milionów ton. Komunistyczne władze nie miały wątpliwości – w 1964 roku zapadła decyzja, że miasto Most zostanie zrównane z ziemią, a 30 tysięcy jego mieszkańców przeniesione do nowo wybudowanych osiedli.

W 1965 roku rozpoczęła się rozbiórka budynków starego miasta. W tym samym roku pierwsi mieszkańcy przenieśli się do bloków, podobnych do tych, jakie cechują cały obszar na wschód od żelaznej kurtyny, od Magdeburga po Władywostok. Symbolicznym końcem istniejącego siedem wieków miasta było zniszczenie teatru w październiku 1982 roku.

Co zostało po dawnym Moście? Przeszłość przypominają właściwie tylko dwa obiekty: Kościół Wniebowzięcia NMP, który w 1975 roku przesunięto o 841 metrów oraz górujący nad miastem zamek Hněvín.

Most nie był jedynym miastem, które zniknęło z powierzchni ziemi ze względu na odkrywkowe wydobycie węgla brunatnego – łącznie po drugiej wojnie światowej wysiedlono i zburzono w północnych Czechach osiemdziesiąt miejscowości. Most był wśród nich niewątpliwie najciekawszy i najładniejszy, historia jego zniszczenia jest też najlepiej znana.

Czekając na obiad popijam herbatę i czytam „Transsyberyjską” Piotra Milewskiego. Trafiam na fragment, w którym spotkany w pociągu do Irkucka Tadżyk (a właściwie Uzbek, będący z pochodzenia Ujgurem – w tej książce, którą szczerze polecam, można znaleźć więcej postaci, których dzieje wiążą się z historią ZSRR) mówi autorowi: „Tylko nieszczęśliwi piją herbatę w pojedynkę...”

Po obiedzie kontynuuję podróż przez przemysłowe północne Czechy – rychlik Karlex mija kopalnie odkrywkowe aż dowozi mnie do położonej przy wielkiej elektrowni stacji Kadaň-Prunéřov. Następny cel to Kadaň, gdzie po kilku minutach dojeżdżam Regionovą.

Tu zaczyna się Doupovská dráha, linia lokalna prowadząca do Kaštic z odgałęzieniem do wioski Kadaňský Rohozec. Jej nazwa nie ma jednak genezy anatomicznej, odnosi się do gór Doupovskich, położonych na zachód od trasy. Pociągi pasażerskie kursowały do grudnia 2006 roku, od tego czasu podróżować można jedynie w letnie weekendy lub kilka razy w roku w okresie jesienno-zimowym, gdy uruchamiane są pociągi specjalne.

W moim motoraku pasażerów jest niewielu i zdecydowanie nie przypominają zwykłych gości pociągów turystycznych – są to w większości starsze panie mimo niedzieli obładowane zakupami i wracające do swoich wiosek. Przejeżdżam przez most na rzece Ohře, a za oknem pojawia się kolejna elektrownia oraz sztuczne jezioro Nechranice. Powstały w latach sześćdziesiątych zbiornik miał za zadanie dostarczać wodę dla elektrowni Tušimice. Tama mająca długość 3280 metrów jest jedną z najdłuższych w Europie Środkowej.

Po niespełna 40 minutach jazdy docieram do stacji Radonice u Kadaně. Linia prowadzi jeszcze cztery kilometry dalej, do wioski Kadaňský Rohozec, ale tam pociągiem można dojechać tylko przy specjalnych okazjach. Mój motorak po krótkim postoju wraca do stacji węzłowej Vilémov u Kadaně, skąd po zmianie czoła podąża do miasteczka Krásný Dvůr. Tu pociąg kończy bieg, a ja idę zwiedzić zespół pałacowo-parkowy, największą atrakcję miejscowości zamieszkanej przez zaledwie siedemset osób.

Pałac dzisiejszy kształt uzyskał w pierwszej połowie XVIII wieku. W czasie II wojny światowej odwiedzał to miejsce minister Ribbentrop, a krótko po wyzwoleniu rezydowały sowieckie wojska. Potem został udostępniony zwiedzającym. Pałac występował też w filmach – kręcono tu komedię „Jak poetom smakuje życie”, o młodym lekarzu, który zesłany na prowincję ustatkowuje się i znajduje miłość.

Warto wybrać się na długi spacer po rozległym (96 hektarów) otaczającym pałac parku w stylu angielskim, gdzie znajduje się wiele ciekawych budowli, m.in. świątynia Pana, świątynia gotycka, glorieta oraz obelisk upamiętniający zwycięstwa wojenne Karla Schwarzenberga.

Z Krasnego Dworu jadę do Podbořan. Na stacji Kaštice Doupovská dráha łączy się z linią prowadzącą do Pilzna. Wprowadzenie linii lokalnej jest nietypowe – najpierw zmieniamy czoło, a dopiero potem zatrzymujemy się przy peronie. Chwilę później pociąg kończy bieg w Podbořanach. Wszystko wskazuje na to, że największą atrakcją tego zamieszkanego przez sześć tysięcy osób miasta jest „Zmrzlina na Nádraží”. Natychmiast po wyjściu z pociągu wszyscy pasażerowie (piszącego te słowa nie wyłączając) ustawili się w kolejce do lodziarni. Słodkiego poczęstunku nie odmawiali sobie również oczekujący na pociąg pospieszny do Pilzna i chwilę później przed budynkiem dworca defilowało około dwudziestu osób zajadających się lodami. Gdy konsumpcja została zakończona przyjechał najpierw rychlik, a zaraz potem motorak ruszył w kierunku powrotnym.

Do Pragi wracam rychlikiem „Excelsior”. W Ústí nad Labem do mojego przedziału wsiada kobieta z dwoma dużymi psami. Są do siebie bliźniaczo podobne i sprawiają znacznie lepsze wrażenie od porannego ludojada. Wyraźnie różnią się między sobą charakterem: jeden od razu kładzie się na podłodze i spokojnie obserwuje korytarz, drugi najpierw długo stoi, potem przysiada, w końcu kładzie się, ale zachowuje czujność. Na każdy hałas czy najmniejszy ruch swojej pani natychmiast się podrywa. Obszczekuje konduktora, nie wpuszcza do przedziału obsługi wózka barowego. Okazuje się jednak, że to ten spokojniejszy pies jest lepszym strategiem. Udaje, że śpi, powolnym ruchem łba upewnia się, że nikt nie patrzy, a następnie centymetr po centymetrze, używając przednich łap, niemal bezszelestnie zsuwa kaganiec. Gdy właścicielka to zauważa pyta, czy nie mam nic przeciwko temu. Nie mam, więc chwilę później oba czworonogi uwolnione z kagańców wyraźnie ożywają: węszą, kręcą się, w końcu przysiadają. Co najdziwniejsze żaden nie wykazuje najmniejszego zamiaru zjedzenia mnie. Może brzuchy je bolą, gdy się najedzą przed nocą?
 
POPRZEDNI
POWRÓT DO LISTY
NASTĘPNY
 
Zdjęcia (31)
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
Komentarze (0)
DODAJ KOMENTARZ
 
zwiedził 8% świata (16 państw)
Zasoby: 178 wpisów178 592 komentarze592 4484 zdjęcia4484 0 plików multimedialnych0
 
Moje podróżewięcej
24.03.2015 - 18.11.2017
 
 
03.10.2015 - 03.10.2015