Gdy w jakimś mieście spędza się trzy noce, to wypada chociaż trochę się po nim przespacerować, tym bardziej że tutejsza starówka zdecydowanie warta jest tego, żeby ją sobie przypomnieć. Dzień zaczynam więc od spaceru po Czeskich Budziejowicach. Od dworca w stronę starego miasta prowadzi będąca deptakiem ulica Lannova. Na środku miejskiego rynku noszącego nazwę placu Przemysława Otokara II, stoi barokowa fontanna Samsona. Największe wrażenie robi jednak ratusz, powstały w XVI wieku w stylu renesansowym i przebudowany w latach 1727-30 na barokowy. Budynek zdobią rzeźby czterech cnót: roztropności, sprawiedliwości, umiarkowania i męstwa, a także herby oraz wieża. Mimo wczesnej pory na pobliskim placu (Piaristické náměstí) trwa już handel. Przy placu znajduje się kościół Zwiastowania oraz dawny klasztor dominikanów. Granicę starego miasta wyznacza kanał Mlýnská stoka, uchodzący do Wełtawy.
Po spacerze wracam na dworzec, skąd jednostką serii 650 RegioPanter odjeżdżam w kierunku Českich Velenic. Kilka lat temu linia została zmodernizowana i zelektryfikowana – pierwszy pociąg elektryczny pojechał w 2010 roku.
České Velenice od austriackiego miasta Gmünd oddziela tylko rzeka Lužnice. Kolejny raz w trakcie tego wyjazdu znajduję się tak blisko austriackiej granicy, ani razu jej nie przekraczając. Chwilę później jadę już na północ. Skład złożony z dwóch jednostek Regionova przemierza malowniczą Kotlinę Trzebońską, której część zajmuje Park Krajobrazowy Třeboňsko wpisany na listę rezerwatów biosfery UNESCO. Występuje tu pięćdziesiąt gatunków ssaków, w tym łosie, które dotarły aż tu migrując z Polski. Największym miastem na trasie jest Třeboň z uzdrowiskami Bertiny lázně oraz Lázně Aurora. Miasto otaczają liczne jeziora, w tym największy w Czechach staw rybny Rožmberk, mający powierzchnię 648 hektarów. Ten sztuczny zbiornik powstał w latach 1584-90, budowało go osiemset osób, a wykopano 750 000 m³ ziemi. Region jest bardzo popularny wśród turystów. Na przystanku Třeboň lázně do mojego pociągu wsiada kilkadziesiąt osób, wiele z nich z rowerami, a chwilę później na stacji Třeboň o zgrozo grupa trzydzieściorga dzieci.
Położone u ujścia rzeki Nežárki do Lužnice miasteczko Veselí nad Lužnicí nie jest szczególnie ciekawe, mam jednak trochę czasu w oczekiwaniu na kolejny pociąg, więc idę je pozwiedzać. Stacja jest położona w pewnej odległości od starego miasta, którego rynek, podobnie jak w wielu czeskich miastach nosi nazwę placu T. G. Masaryka. Przy nim znajduje się renesansowy stary ratusz z 1616 roku oraz budynek muzeum. Nad miastem góruje kościół pw. Podwyższenia Krzyża Świętego.
Stacja Veselí nad Lužnicí jest czterokierunkowym węzłem kolejowym, położonym na magistrali Praga – Czeskie Budziejowice. Kolejne odcinki tej magistrali są właśnie modernizowane, prace trwają też na stacji w Veselí, gdzie przebudowano już perony, a obecnie trwa budowa przejścia podziemnego.
Linią, którą poznałem już w poprzednich dniach odjeżdżam stąd Regionovą w kierunku stacji Počátky-Žirovnice. W pociągu nie ma konduktora, pasażerowie wsiadający na przystankach pozbawionych kas kupują bilety u maszynisty. Ten „Specyficzny system odprawy pasażerów” początkowo dotyczył wyłącznie linii ściśle lokalnych, obecnie stał się coraz popularniejszy także na liniach regionalnych o większych przewozach.
Stacja Počátky-Žirovnice, jak sama nazwa wskazuje, znajduje się we wsi Stojčín, około trzech kilometrów i od miasteczka Počátky i od Žirovnic. W pobliżu przebiega granica między Wysoczyzną a Krajem Południowoczeskim. Jest to coraz częstszy niestety nawet w Czechach przykład braku umiejętności współpracy dwóch regionów przy tworzeniu rozkładu jazdy. Pociągi osobowe nie dojeżdżają do stacji węzłowej ani większego miasta, ale kończą właśnie tu, a przyjeżdżające od strony Veselí nad Lužnicí nie są skomunikowane z tymi od strony Jihlavy i odwrotnie. Dla pasażerów oznacza to duże niedogodności, dla mnie czas na zjedzenie obiadu. Nawet na takim końcu świata przy stacji znajduje się gospoda, w której można zjeść smażony ser.
Motorakiem wyjeżdżam w kierunku stacji węzłowej Horní Cerekev, skąd po zmianie czoła przez Pelhřimov i znany już Obrataň docieram do miasta Tábor. Po krótkiej przesiadce wyruszam dalej Koleją Elektryczną Františka Křižíka, znaną też jako Bechyňská dráha albo Bechyňka. Otwarta w 1903 roku linia była pierwszą w Czechach trasą zbudowaną od razu jako zelektryfikowana. Inż. Křižík jeszcze przed budową linii do Bechyně odpowiadał za elektryfikację tramwajów w Czechach.
Dziś linia obsługiwana jest składami prowadzonymi przez lokomotywy elektryczne serii 113, choć był okres, gdy kursowały nią tylko spalinowe Regionovy. W Táborze Bechyňka ma własny peron położony przed budynkiem dworca. Początkowy odcinek linii przebiega uliczkami miasta, potem głównie przez pola i lasy. Na 24-kilometrowej trasie pociąg zatrzymuje się na jedenastu przystankach i stacjach.
Najciekawszym miejscem linii jest tzw. Bechyňský most Duha. Jest to wysoki (60 metrów) obiekt drogowo-kolejowy, długości 190 metrów i szerokości niespełna 9 metrów. W czasie przejazdu pociągu ruch samochodów na moście jest wstrzymywany. Z mostu rozciąga się panorama rzeki Lužnice. Warto zobaczyć na YouTube film prezentujący przejazd pociągu przez most.
Po powrocie do Táboru mam wreszcie czas, by zwiedzić to bardzo ciekawe i ważne dla czeskiej historii miasto. Jego nazwa nawiązuje do biblijnej góry Tábor, Taborytami nazywano bowiem jedną z frakcji husytów, którzy osiedli tu w 1420 roku. Przez kolejne dziesiątki lat miasto dynamicznie się rozwijało, zbudowano mury obronne, słynęło też z tolerancji religijnej. Przy Žižkovo náměstí, czyli miejskim rynku znajduje się XVI-wieczny ratusz, a na drugim końcu starówki Bechyńska brama. Warto jednak po prostu pospacerować tworzącymi labirynt uliczkami starego miasta, które wczesnym letnim wieczorem są niemal zupełnie puste. Niestety Muzeum Czekolady i Marcepanu, powstałe dzięki wsparciu UE (i jak tu nie lubić Unii?) jest już zamknięte. Brzegiem jeziora Jordán wracam szybkim krokiem na dworzec, by w ostatniej chwili zdążyć na rychlik „Vojtěch Lanna”. Nazwa pociągu upamiętnia czeskiego przemysłowca, którego firma realizowała także inwestycje kolejowe.