Otrokovice, w których nocuję, sąsiadują z 80-tysięcznym Zlinem, stolicą kraju zlińskiego (odpowiednik polskiego województwa). I właśnie Zlin, który 120 lat temu liczył tylko trzy tysiące mieszkańców i był zapomnianym końcem świata na Morawach jest moim głównym dzisiejszym celem.
W Zlinie wszystko upamiętnia Tomasza Batę. Ten kontrowersyjny przemysłowiec, syn szewca, w 1894 roku razem z dwójką rodzeństwa założył swoją pierwszą firmę obuwniczą, która rok później omal nie zbankrutowała. Taki był początek imperium. W 1904 roku Bata popłynął do Stanów Zjednoczonych, wyposażony w – jak pisze Mariusz Szczygieł w reportażu „Ani kroku bez Baty” – 688 pytań. Nie wiem, czy znalazł odpowiedzi na wszystkie, ale faktem jest, że zainspirowany Henrym Fordem wrócił rok później, już po śmierci ojca, i zaczął rozwijać firmę. Zarzucano mu pomieszanie zmysłów, gdy na ceglanym murze wypisywał kolejne hasła:
Dzień ma 86400 sekund
Ludzie – myśleć, maszyny – harować!
Ludzi się nie bójmy, siebie się bójmy!
Tomasza Baty nie sposób jednoznacznie ocenić. Starał się nie zwalniać pracowników, budował szkoły. Jednak większość jego działań dotyczących robotników budzi najczarniejsze skojarzenia. Pracownikom firmy i uczniom założonej przez Batę szkoły nie wolno pić alkoholu nawet w czasie wolnym, został on zresztą zakazany w całym mieście. Czas pracy wydłuża się do dziesięciu godzin z dwugodzinną przerwą, w czasie której można robić wszystko, byle nie czytać rosyjskich powieści (bo zabijają... radość życia). Jeżeli zwolniony pracownik weźmie zasiłek dla bezrobotnych, będzie miał na zawsze zamkniętą drogę powrotu. Ponieważ Tomasz Bata od 1923 roku jest też burmistrzem Zlina ma w swoich rękach pełną władzę nad ludźmi – zwolnieni z fabryki tracą mieszkania i muszą wracać do swoich wiosek, więc miasto chwali się rekordowo niskim bezrobociem.
W 1932 roku Tomasz Bata zginął w katastrofie lotniczej. Sześć lat poźniej, Zlin, który dzięki niemu stał się znaczącym miastem będzie miał już 35 tysięcy mieszkańców. Wyjątkową ironią jest fakt, że rozbudowane przez kapitalistę miasto przez czterdzieści lat (1949-1989) będzie nosić nazwę Gottwaldov na pamiątkę... komunistycznego prezydenta.
Wyposażony w tą wiedzę w słoneczne przedpołudnie wysiadam z trolejbusu na Náměstí Práce. Za moimi plecami jest Baťův mrakodrap (mrakodrap to po czesku wieżowiec czyli drapacz chmur), wybudowany w latach 1936-38 biurowiec zarządu firmy, kierowanej już wtedy przez brata Tomasza, Jana Batę. Kawałek dalej, przy placu Masaryka, mieści się Uniwersytet Tomasza Baty. Przy dworcu Instytut Tomasza Baty, na drugim końcu miasta szpital. Tomasza Baty oczywiście. Podobnie jak główna ulica miasta – třída Tomáše Bati.
Zlin to jednak także miasto posiadające sieć trolejbusową. Trolejbusy są podstawą komunikacji i kursują z wysokimi częstotliwościami. Do centralnej części blokowiska Jižní Svahy w godzinach szczytu w roku szkolnym kursy odbywają się nawet co 3 minuty, do Otrokovic co 6 minut. Objeżdżam niemal całą sieć trolejbusową. Zaczynam od osiedla Lesní čtvrť, potem jadę trójką do osiedla, a właściwie leżącej w granicach Zlina wsi Louky. Stamtąd spacer na osiedle Podhoří i przejazd czwórką do pętli Vršava. Następnie kółko okrężną ósemką. Linie 8 i 9 są zasadniczo liniami okrężnymi przeciwbieżnymi, różni je tylko pętla w różnych częściach osiedla Jižní Svahy. Potem obie objeżdżają miasto, obsługując jego najważniejsze punkty – 8 przez osiedle Kúty, szpital i ulicę Štefánikova, 9 w odwrotnej kolejności. Po południu jadę jeszcze podmiejską 12 do Želechovic, i przechodzę pieszo do Lužkovic, gdzie kończy 11. Nie do wszystkich tych miejsc trolejbus dociera pobierając prąd. 3, 11 i 12 na części trasy korzystają z pomocniczego silnika spalinowego – na ostatnim przystanku leżącym pod drutem składa się odbierak (czasem z hukiem przypominającym bombardowanie).
Ze względu na swoją historię Zlin leży na uboczu sieci kolejowej. Przez miasto przebiega tylko lokalna linia Otrokovice – Vizovice, otwarta w 1899 roku. Mimo to do Zlina pociągi pasażerskie w godzinach szczytu w roku szkolnym docierają z Otrokovic nawet co pół godziny. Dojeżdża tu także raz dziennie pociąg dalekobieżny – IC „Zlínský expres” z Pragi. W przypadku większości podróży mieszkańcy Zlina muszą się przesiąść na swój pociąg na węzłowej stacji w Otrokovicach.
Linię z Otrokovic do Vizovic obsługują Regionovy na przemian z nowocześniejszymi, wyprodukowanymi w bydgoskiej Pesie pociągami serii 844 RegioShark, przezywanymi przez Czechów Žralokami. Gdy na koniec dnia zapoznaję się z tą linią trafiam na Regionovę. Vizovice od Zlina dzieli tylko 14 km, od Otrokovic 25. Ze względu na gęstą zabudowę na trasie jest aż 13 przystanków pośrednich. Nie mam niestety dość czasu, by zwiedzić Vizovice, w których znajduje się barokowy zamek.