Geoblog.pl    vlak    Podróże    Z InterRailem przez Benelux    Dla Państwa bezpieczeństwa oraz spóźnione śniadanie czyli długa droga do domu
Zwiń mapę
2014
01
wrz

Dla Państwa bezpieczeństwa oraz spóźnione śniadanie czyli długa droga do domu

 
Holandia
Holandia, Amsterdam
POPRZEDNIPOWRÓT DO LISTYNASTĘPNY
Przejechano 1177 km
 
Mój pociąg podstawia się dopiero kilka minut przed odjazdem. Na wyświetlaczach peronowych znajduje się stacja docelowa „Praha hl.n.”, a jedynie na dole figuruje dopisek o wagonach bezpośrednich do Warszawy i Kopenhagi, co u części pasażerów powoduje spory niepokój. Tym razem będę jechał sliperetką, czyli wagonem bezprzedziałowym z rozkładanymi miejscami siedzącymi. Jest to opcja najtańsza, ale ze względu na brak kłopotliwych współpasażerów, okazuje się dużo spokojniejsza niż kuszetka w przeciwną stronę. Z Amsterdamu w całym wagonie wyjeżdża tylko kilka osób, kolejni pasażerowie wsiadają dopiero w Zagłębiu Ruhry. Po wyjeździe ze stacji początkowej wygłoszony jest upiornie długi komunikat po niemiecku i angielsku, z którego można się dowiedzieć, że skład pociągu będzie dzielony po drodze, że nie wolno palić i blokować przejścia oraz o tysiącu innych rzeczy, których nikt chyba nie słucha.

Pociąg uruchamiają DB bez współpracy z Kolejami Holenderskimi, więc już po wyjeździe z Amsterdamu bilety sprawdza niemiecki konduktor. Bardzo niemiecki. Przypomina irytującego nauczyciela, który ma misję wpojenia swoich zasad krnąbrnym uczniom. Gdy podchodzi do młodej dziewczyny i długo wpatruje się w bilety, które od niej otrzymał, wiem już, że będzie ciekawie.

Jak wnioskuję z przebiegu ich rozmowy, pokazała mu Inter Raila Global Pass oraz miejscówkę do Warszawy. Konduktor długo nie powiedział, o co mu chodzi, ale kluczył jak belfer naprowadzający ucznia:
– Czy przeczytała Pani zasady ważności tego biletu?
– No... nie.
– Dlaczego Pani nie przeczytała?
– No... jakoś...
– Dla Pani bezpieczeństwa i komfortu należy zawsze czytać regulaminy i przepisy.
– Taaak...
– Proszę zawsze na przyszłość czytać!
– Dooobrze...
– Pani jest Polką?
– Tak...
– Bilet Inter Rail nie jest ważny w kraju, z którego pochodzi jego posiadacz.
– ...?
– Powinna Pani mieć inny bilet na polski odcinek trasy.
– Ja przekaże mojemu polskiemu koledze, że musi Pani sprzedać oddzielny bilet.
– Dobrze.

Powyższe jest tylko wycinkiem z rozmowy, która toczyła się przez kilkanaście minut. Zupełnie nie wiadomo po co, bo na trasie, za którą ów konduktor odpowiadał ważny bilet miała, a odcinek polski go nie obchodzi – nie miał ani uprawnień, ani technicznych możliwości, żeby taki bilet sprzedać. Żeby było śmieszniej, na polskim odcinku były trzy kontrole biletów i wszystkie nie miały zastrzeżeń (może była jeszcze czwarta, gdy byłem na śniadaniu, ale nic na to nie wskazuje).

Konduktor-piła był jeszcze w moim wagonie, gdy weszło do niego dwóch mężczyzn. Natychmiast zwrócił się w ich stronę:
– Dokąd Panowie idą?
– Szukamy wagonu restauracyjnego.
– Czy słuchali Panowie zapowiedzi na początku podróży?
– Nie...
– Dlaczego Panowie nie słuchali?
– Jakoś tak...
– Gdyby Panowie słuchali, wiedzieliby Panowie, że ten pociąg nie prowadzi wagonu restauracyjnego, który będzie dołączony dopiero rano, na odcinku z Berlina do Warszawy.
– Aha...
– Gdyby Panowie słuchali, wiedzieliby Panowie, że dla Panów bezpieczeństwa lepiej jest pozostać w wagonie, na który mają Panowie miejscówkę. Skład tego pociągu będzie dzielony kilkukrotnie, jeżeli nie chcą Panowie pojechać do innego kraju, niż Panowie planują, należy przebywać we właściwym wagonie.
– Tak jest, Herr Obersturmbannführer.
Tego ostatniego oczywiście nie powiedzieli, choć moim zdaniem powinni.

Chwilę za Kolonią konduktor znów przechodził przez wagon. Zatrzymał się przy jednym z pasażerów, a ja mimowolnie od razu zacząłem się śmiać. Jak się okazało, słusznie:
– Sir!
– Tak?
– Czy to Pana bagaż? – spytał, wskazując niewielki plecak lekko wysuwający się na przejście.
– Tak...
– W zapowiedzi na początku podróży zwracaliśmy uwagę, że bagaż w żadnym wypadku nie może blokować przejścia. Dla Państwa bezpieczeństwa przejście musi być cały czas drożne!
– Dobrze, przepraszam.
Pasażer posłusznie zabrał bagaż, konduktor obrzucił go spojrzeniem typu „Żeby mi to było ostatni raz!”, po czym poszedł.

Potem zasnąłem, bardzo możliwe, że ominęły mnie inne pasjonujące dialogi.

Konduktor nie był jednak jedyną osobą, która odwiedziła mój wagon nim skończył się wieczór. Zaraz po wjeździe do Niemiec, gdy tylko ruszyliśmy z Emmerich, pojawiła się Policja. Wylegitymowali jedną osobę, nie wiem, według jakiego klucza wybraną. Na mnie nie zwrócili uwagi. Trochę później miała miejsce kolejna, poważniejsza wizyta. Tym razem trzech funkcjonariuszy (a właściwie czterech wliczając psa), przeprowadziło bardziej skrupulatną kontrolę. Wagon był jeszcze pustawy, ale spośród pasażerów zatrzymali się niemal przy wszystkich. Wypytywali o czas pobytu w Amsterdamie, o przewóz narkotyków (czy naprawdę ktoś czasem odpowiada: Mam trochę, chcą Panowie spróbować?), a pies obwąchiwał bagaże. Siedzącego przede mną chłopaka przemaglowali bardzo dokładnie: obszukali mu kieszenie, kazali wypakować bagaż podręczny i walizki, w których grzebali przez kilka minut. Ominęli tylko wymęczoną przez konduktora blondynkę i mnie. Pies nie obwąchał moich bagaży (może to dobrze, mogłoby się okazać, że lubi ser), nie otrzymałem też standardowego zestawu pytań. Poczułem się mocno dotknięty. Że co przepraszam – ja nie mogę być przemytnikiem?!

Już w Zagłębiu Ruhry zaczęliśmy nabierać opóźnienia – w Wuppertalu pociąg był już 20 minut po czasie, potem coraz więcej. Ponieważ wagony są w Berlinie przełączane z pociągu CNL do Pragi na EC do Warszawy, więc manewry są bardzo ciekawe. Na stacji Berlin Ostbahnhof są odłączane, potem jako oddzielny pociąg robią kółko wokół Berlina do stacji postojowej, gdzie są łączone ze składem BWE. Efekt był taki, że z Berlina Hbf odjechaliśmy w kierunku Polski z niemal 50-minutowym spóźnieniem. Była to już druga wizyta na dworcu głównym – wcześniej przejeżdżaliśmy tędy około piątej rano jeszcze przed dzieleniem składu.

Rano gdy wjechaliśmy do Polski postanowiłem wybrać się na śniadanie. Była to długa wycieczka – mój wagon był ostatnim, dziesiątym w składzie, restauracyjny był drugi od czoła. Co gorsza wycieczka zakończona niepowodzeniem. Pokonałem już prawie cały dystans, gdy napotkana kierowniczka pociągu rozwiała moje nadzieje – wagon restauracyjny jest niedostępny i zamknięty. Rozbawiona konwojentka wagonu sypialnego po drodze dopowiedziała dlaczego – Niemcy w nocy podmienili wagony i polska ekipa nie miała kluczy. Problem został jednak jakoś rozwiązany, bo za Poznaniem pasażerów zaproszono do tego wagonu. Przespacerowałem się więc ponownie. Kelner dopiero rozstawiał akcesoria, ale kilkoro wygłodniałych pasażerów niecierpliwie oczekiwało posiłku. Nic dziwnego – było już po dziesiątej. Znalazłem jeszcze wolny stolik i zamówiłem śniadanie polskie i herbatę.

Za Koninem wróciłem do siebie, żeby skończyć książkę. W tą stronę czytało się świetnie, mimo że opowieść stawała się coraz smutniejsza, a komiczne dialogi Watanabe z Midori tylko uwypuklały nastrój oraz samotność bohaterów.

Do Warszawy docieram z 35-minutowym opóźnieniem, kilka minut przed trzynastą, kończąc ostatni dłuższy wyjazd.
 
POPRZEDNI
POWRÓT DO LISTY
NASTĘPNY
 
Zdjęcia (4)
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
Komentarze (1)
DODAJ KOMENTARZ
zula
zula - 2014-11-18 06:52
Z nowej podróży wybrałam ostatni rozdział...tak z ciekawości.
Czyta się jak bardzo dobrą książkę!
Zacznę więc od początku...
 
 
zwiedził 8% świata (16 państw)
Zasoby: 178 wpisów178 592 komentarze592 4484 zdjęcia4484 0 plików multimedialnych0
 
Moje podróżewięcej
24.03.2015 - 18.11.2017
 
 
03.10.2015 - 03.10.2015