Geoblog.pl    vlak    Podróże    Z InterRailem przez Benelux    I znów do Amsterdamu – na północ ale najpierw na wschód
Zwiń mapę
2014
01
wrz

I znów do Amsterdamu – na północ ale najpierw na wschód

 
Holandia
Holandia, Maastricht
POPRZEDNIPOWRÓT DO LISTYNASTĘPNY
Przejechano 1002 km
 
Podróż w stronę domu zacznę wieczorem z Amsterdamu, muszę więc dotrzeć do stolicy Holandii. Tym razem decyduję się na wycieczkę przez Liège i Maastricht. IC linii A docieram do Liège w godzinę, ponieważ na odcinku Leuven – Liège pociąg jedzie otwartą w 2002 roku linią wysokich prędkości LGV 2 (po niderlandzku HSL 2). Mój zestawiony ze składu wagonowego pociąg osiąga na niej prędkość tylko 200 km/h, podążające do Niemiec Thalysy jadą 300 km/h. Dwusetka też nie jest zła, samochody na równoległej autostradzie i tak zostają w tyle.

Dworzec Liège-Guillemins robi ogromne wrażenie. Zaprojektowana przez Santiago Calatravę przeszklona stalowa kopuła ma długość dwustu i rozpiętość nawet 73 metrów. Pod torami biegnie szerokie przejście z kasami i punktami handlowymi (w każdym z nich z radia słychać Indilę), natomiast nad torami przebiegają dwie kładki, zapewniające dostęp do peronów i dojście do parkingu. Nad wejściem do dworca stworzono również przeszklone zadaszenie. Budowę zakończono w 2009 roku.

Z Liège-Guillemins do centrum miasta najwygodniej podjechać pociągiem i wysiąść na stacji Liège-Palais, której nazwa pochodzi od położonego przy Place Saint-Lambert Pałacu Książąt-Biskupów. Gmach mieści dziś Pałac Sprawiedliwości, jest też siedzibą lokalnych władz. Warto zobaczyć budynek nie tylko od strony placu, szczególnie ciekawie prezentuje się fasada widoczna z kładki przed dworcem. Pałac zdobią liczne rzeźby oraz płaskorzeźby przedstawiające książąt oraz sceny z udziałem biskupów lub mieszkańców miasta. Z placem Saint-Lambert graniczy od północy Place du Marché z barokowym ratuszem.

Dalej do Maastricht jadę jednostką elektryczną AM 80. Gdy konduktor odgwizduje już odjazd do pociągu wbiega wysoka brunetka o cygańskim typie urody. Dość ciemna karnacja, orli nos, długie czarne włosy i równie czarna spódnica do kostek. Obraz niebezpiecznej, cygańskiej piękności pryska natychmiast, gdy dziewczyna zaczyna robić sobie zdjęcia komórką. Co się porobiło z tym światem?!

Po wyjeździe ze stacji Liège-Guillemins pociąg przejeżdża przez most na Mozie, by następnie doliną tej rzeki udać się na północ. Miasto było długo ośrodkiem przemysłu i górnictwa, częściowo pozostało nim do dziś, o czym przypominają mijane obiekty. Ostatnią stacją w Belgii jest Visé, chwilę później zaczyna się Holandia. Po 33 minutach jazdy docieram do Maastricht – najstarszego holenderskiego miasta, najbardziej wysuniętego na południowy-wschód, miasta, w którym 7 lutego 1992 roku podpisano traktat tworzący Unię Europejską. I zarazem, jak twierdzi wielu, najmniej holenderskiego z holenderskich miast. Rzeczywiście już krótki spacer pozwala odnieść wrażenie, że mniej tu protestanckiego kultu pracy, a więcej południowoeuropejskiej swobody. Przed południem w dzień roboczy nikomu się nie spieszy, mijane osoby zajmują się konsumpcją w niezliczonych restauracjach i kawiarniach, albo po prostu wylegiwaniem się na ławkach lub chodnikach, czemu sprzyja dużo ładniejsza niż w poprzednich dniach pogoda.

Oczywiście zwiedzanie jak zawsze rozpoczynam od dworca, jednego z niewielu interesujących obiektów na prawym brzegu Mozy. Gdy w październiku 1853 roku po nieczynnej dziś linii kolejowej z Aachen dotarł tu pierwszy pociąg, stacja znajdowała się poza miastem, którego granice rozszerzono dopiero w 1907 roku. Sześć lat później powstał obecny, ceglany budynek dworca.

Po wyjściu z niego należy kierować się na zachód do dostępnego tylko dla pieszych i rowerzystów wapiennego mostu św. Serwacego. Najstarszy most, nieco na południe od obecnego, wybudowali już Rzymianie w 50 roku naszej ery. Święty Serwacy, dziś kojarzony właściwie tylko jako jeden z zimnych ogrodników, przy okazji patronuje stolarzom oraz chroni przed reumatyzmem. Bazylika tego świętego, który zmarł właśnie w Maastricht w 384 roku jest jednym z najcenniejszych zabytków miasta.

Głównym placem jest Vrijthof, w średniowieczu miejsce nie tylko handlu, ale też masowej rozrywki dla mieszkańców – organizowano tu m.in. publiczne egzekucje. Raz na siedem lat, podczas „targu świętych relikwii” można też było kupić... strach pomyśleć co, ale przypuszczalnie odzież, włosy, ręce (których sądząc po popularności relikwii, niektórzy co bardziej znani święci mieli po kilkadziesiąt) czy krew świętych. Dziś na Vrijthof nie można już zdobyć takich atrakcji, niestety w dniu mojej wizyty nie można go też obejść, cały plac jest bowiem ogrodzony i trwa rozbiórka estrady po festynie.

Czas powrotu się zbliża, więc pociągiem IC wyjeżdżam w stronę Amsterdamu. Za Roermond pociąg przejeżdża mostem przez Mozę i przez Weert, Eindhoven, 's-Hertogenbosch (jedno z niewielu miast, których nazwa zaczyna się od apostrofu) i Utrecht dociera do stolicy. Mimo że jest środek dnia powszedniego, a pociągi jadą co pół godziny, w moim pojemnym, piętrowym VIRM-ie już w Eindhoven kończą się miejsca.
 
POPRZEDNI
POWRÓT DO LISTY
NASTĘPNY
 
Zdjęcia (37)
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
Komentarze (0)
DODAJ KOMENTARZ
 
zwiedził 8% świata (16 państw)
Zasoby: 178 wpisów178 592 komentarze592 4484 zdjęcia4484 0 plików multimedialnych0
 
Moje podróżewięcej
24.03.2015 - 18.11.2017
 
 
03.10.2015 - 03.10.2015