Dżdżysta sobota pod koniec wakacji to dobry dzień, żeby wybrać się nad morze. Zacznę jednak od krótkiego spaceru po jednym z najładniejszych belgijskich miast – Gandawie.
Z dworca Południowego w Brukseli do Gandawy najszybsze pociągi jadą tylko pół godziny, wykorzystując otwieraną odcinkami w latach dwudziestych i trzydziestych linię kolejową, która prowadząc najprostszą trasą bez postojów znacznie skróciła czas jazdy ze stolicy do nadmorskich kurortów.
Stacja Świętego Piotra w Gandawie (po niderlandzku Gent-Sint-Pieters, po francusku Gand-Saint-Pierre) jest właśnie modernizowana, niektóre perony są zamknięte. Budynek jest jednak czynny i to od niego właśnie warto rozpocząć zwiedzanie miasta. Na ścianach znajdują się malowidła, jedno z nich przedstawia portową Ostendę, ciekawe są również plafony. Budynek dworca pochodzi z 1912 roku i został wybudowany z okazji odbywającej się rok później w Gandawie wystawy światowej.
Z dworca na stare miasto można dojechać tramwajami – jedynką najprostszą drogą (10 minut jazdy) lub czwórką, dookoła (30 minut). Wybieram oczywiście czwórkę, oprócz mnie z dworca odjeżdża jeszcze jedna osoba, która wkrótce wysiada, potem długo mam cały tramwaj dla siebie.
Wysiadam na placu Sint-Veerleplein przed zamkiem Gravensteen. Historia twierdzy sięga 1180 roku, najpierw rezydowali tu hrabiowie Flandrii, potem mieściło się tu miejsce straceń i sala tortur. Sam plac zabudowany zabytkowymi kamienicami kontrastuje nieco z mrocznym zamkiem. Wychodząc z placu najlepiej przejść mostem przez rzekę Leie, minąć Vleeshuis – halę, w której handlowano mięsem, by wkrótce dojść do Korenmarkt. Plac swoją kukurydzianą nazwę zawdzięcza funkcji handlowej, którą pełnił przez kilka wieków. Sprzedawano tu towary, które docierały do miasta rzekami Leie i Skaldą. Dwa najbardziej charakterystyczne budynki to kościół św. Mikołaja oraz imponujący dawny gmach poczty, wzniesiony pod koniec XIX wieku w stylu eklektycznym z przewagą elementów neogotyckich i neorenesansowych, ozdobiony licznymi rzeźbami i herbami. Z mostu św. Michała (Sint-Michielsbrug) rozciąga się ciekawy widok na zabudowę miasta, widać też stąd twierdzę Gravensteen.
Jednym z najbardziej znanych zabytków Gandawy, od opisu którego rozpoczynają się przewodniki (ich autorzy nie wiedzieć czemu nie zaczynają od zwiedzania miasta tramwajami i poznawania atrakcji od końca), jest wieża Belfort. Budowę dzwonnicy rozpoczęto w 1313 roku, później była podwyższana aż do obecnych 91 metrów. Na szczycie znajduje się pozłacany smok. Wieża wraz z innymi dzwonnicami Belgii i Francji została wpisana na listę Światowego Dziedzictwa UNESCO.
Kilka kroków za wieżą Belfort znajduje się zbudowana w stylu gotyku brabanckiego Katedra św. Bawona. Katedra znana jest głównie z dwóch powodów: po pierwsze został w niej ochrzczony w 1500 roku Karol V Habsburg – późniejszy cesarz rzymski narodu niemieckiego i król hiszpański, rządzący imperium, nad którym słońce nie zachodzi; po drugie można w niej obejrzeć słynny Ołtarz Gandawski autorstwa Jana van Eycka.
Na zwiedzanie Gandawy można byłoby poświęcić znacznie więcej czasu. Miasto robi miłe wrażenie – duża część gandawskiej Starówki wyłączona jest z ruchu samochodowego, wąskimi uliczkami między kamienicami co kilka minut przejeżdżają tramwaje. Jedynką wracam na dworzec, by dalej pociągiem osobowym dojechać do Brugii.