Przy Prinsengracht, w pobliżu Westerkerk (Kościół Zachodni) mieści się muzeum Anny Frank, żydowskiej nastolatki ukrywającej się razem z rodziną od lipca 1942 do początku sierpnia 1944 roku w tym właśnie domu. Dziewczynka jest autorką dziennika pisanego przez cały okres pobytu w oficynie.
Po „Dziennik (oficyna)” Anny Frank sięgnąłem dopiero po powrocie do Warszawy, ale spacerując Prinsengracht myślałem, jak zniósłbym tak długie zamknięcie. Nawet przy najsilniejszej grypie nie zdarza mi się dzień bez wychodzenia z domu, podczas gdy osiem ukrywających się osób spędziło w oficynie 25 miesięcy, żyjąc w ciągłym strachu przed aresztowaniem. „...błądzę z jednego pokoju do drugiego, schodami na dół i znowu na górę i czuję się jak ptak śpiewający, któremu brutalnie wyrwano skrzydła i który w całkowitej ciemności miota się między prętami ciasnej klatki. – Na zewnątrz, do powietrza i śmiechu! – krzyczy coś we mnie*” – pisała Anna 29 października 1943 roku. Ta myśl powraca w kolejnych zapisach: „Jeździć na rowerze, tańczyć, gwizdać, patrzeć na świat, czuć się młodo, wiedzieć, że jestem wolna, rwę się do tego...” (24 grudnia 1943).
Dziennik rozpoczyna się krótko przed przeprowadzką na Prinsengracht 263 i początkiem ukrywania się. Ma formę listów pisanych do Kitty – nieistniejącej przyjaciółki, której Anna zwierza się ze swoich przeżyć i emocji oraz opowiada o konfliktach, jakie wybuchały między rodziną Franków (Anne, jej siostrą Margot, ich matką i ojcem), rodziną van Daanów (Petronellą i Hermannem oraz ich synem Peterem) oraz irytującym, pedantycznym dentystą Dusselem. Nazwiska współlokatorów rodziny Franków są fikcyjne.
W 1942 roku Anna miała trzynaście lat, czas wojny przypadł więc na okres jej dojrzewania. Odcięta od świata dziewczyna przeżywa to samo, co jej rówieśniczki: poczucie niezrozumienia przez rodziców oraz pierwszą miłość do starszego od niej o ponad dwa lata Petera.
Dorastająca Anna coraz lepiej zdaje sobie sprawę z zagrożenia, jednocześnie rozumie od początku, że jej los jest szczęśliwy w porównaniu z tysiącami holenderskich Żydów wywożonych do obozów. O swojej przyjaciółce czternastoletnia Anna pisała: „A ja nie mogę jej pomóc, mogę się jedynie przyglądać, jak inni ludzie cierpią i umierają, i dlatego muszę siedzieć z założonymi rękami i mogę się jedynie modlić do Boga...”. Rzeczywiście warunki izolacji są komfortowe w porównaniu nie tylko z tymi w gettach, ale także z kryjówkami we wschodniej Europie. Rodziną Franków i ich współlokatorami opiekowali się pracownicy firmy, w której zorganizowano kryjówkę, mieli więc wszystko, co niezbędne do życia. Choć Anna skarży się na jedzenie (w 1944 roku wciąż szpinak, ziemniaki lub kapusta) to jej sytuacja jest i tak względnie dobra.
W miarę jak mijają kolejne miesiące coraz trudniej wyobrazić sobie powrót do normalnego życia. 8 listopada 1943 roku Anna notuje: „Nie mogę sobie w ogóle wyobrazić, że świat znowu stanie się dla nas zwyczajny. Mówię o „po wojnie”, ale to jest tak, jakbym mówiła o zamkach na lodzie, o czymś, co nigdy nie może stać się rzeczywistością.”
Czas spędzony w kryjówce nie był jednak zmarnowany. Anna bardzo dużo czytała i uczyła się, w czym jest duża zasługa jej rodziców. Szczególnie lubiła zajmować się językami obcymi, historią czy mitologią, nie cierpiała nauk ścisłych, pisała opowiadania. Pragnęła zostać pisarką i dziennikarką: „A jeżeli nie mam talentu, żeby pisać artykuły do gazet czy książek, to zawsze jeszcze mogę pisać dla samej siebie. Ale chcę więcej osiągnąć (...). Muszę mieć coś oprócz męża i dzieci, czemu zawsze mogłabym się poświęcić! (...) Chcę przynosić pożytek lub rozrywkę ludziom, którzy żyją dookoła mnie, a którzy mnie jednak nie znają, chcę żyć nadal, również po śmierci!” (5 kwietnia 1944). Znając dalsze losy dziewczynki ten ostatni zapis wydaje się szczególnie przejmujący.
Czytając kolejne wpisy w dzienniku widać dojrzewanie dziewczyny. Notatki robią się coraz dojrzalsze, poważniejsze, coraz mniej jest w nich mowy o kaprysach autorki, a częściej pojawiają się refleksje na temat ludzi i ich postaw, dobra i zła oraz sposobów reakcji na nie. W jednym z ostatnich wpisów, z 15 lipca 1944 roku czytamy: „Widzę, jak świat powoli, coraz bardziej zostaje przeobrażony w pustynię, coraz głośniej słyszę nadciągający grom, który i nas uśmierci, współczuję milionom ludzi w ich cierpieniu, a jednak, kiedy spoglądam na niebo, myślę, że to wszystko obróci się znowu na dobre, że i te potworności ustaną, że w świecie znowu nastaną spokój i pokój.”
4 sierpnia 1944 roku cała ósemka została aresztowana na skutek denuncjacji. Spokój i pokój rzeczywiście nadeszły wraz z końcem wojny ledwie dziewięć miesięcy później, ale Anna ich nie doczekała. Zmarła na tyfus w obozie w Bergen-Belsen w marcu 1945 roku, dwa miesiące przed kapitulacją Niemiec i trzy przed swoimi szesnastymi urodzinami.
* - wszystkie cytaty za: Anne Frank „Dziennik (oficyna)” tłum. Alicja Oczko, wyd. Znak, Kraków 2010.