Zaraz po przyjeździe do Sztokholmu kupuję bilet na piątkowy pociąg do Nyköping. Prawidłowa wymowa to „nyszoping”, o czym należy pamiętać, bo inaczej kasjer nie zrozumie, o co chodzi i popatrzy na was, jakbyście mu usmażyli chomika.
Na dworcu znajduje się punkt informacyjny SL (Storstockholms Lokaltrafik), gdzie nabywam bilet 72-godzinny (230 SEK, ok. 110 zł). Bilet ma formę karty, którą należy zbliżać do bramek w metrze lub do czytnika koło kierowcy podczas wsiadania do autobusu. Tam, gdzie bramek ani czytników nie ma, czyli w tramwaju, kolejce lokalnej, tramwaju zwanym kolejką lokalną i w pociągach podmiejskich spotkamy konduktorów, którzy czasem sprawdzają bilety, ale daleko im do czeskiej gorliwości.
Przed rozpoczęciem zwiedzania miasta warto zapoznać się z samym dworcem. Wnętrze otwartego w 1871 roku i przebudowanego w połowie lat dwudziestych XX wieku obiektu robi duże wrażenie. Główna hala ma 119 metrów długości, 28 szerokości i 13 metrów wysokości. Od zewnątrz budynek wydaje się jednak dość skromny. Przed głównym wejściem stoi pomnik inżyniera Nilsa Ericsona, budowniczego kanałów i linii kolejowych.
Z dworca na Stare Miasto najwygodniej dotrzeć metrem. Trzeba przejechać 1100 metrów w kierunku południowym i wysiąść na pierwszej stacji – Gamla Stan. Największą z czterech wysp, na których leży starówka jest Stadsholmen. Z jednej jej strony znajduje się jezioro Melar, z drugiej zatoka Saltsjön. Wąskimi uliczkami dochodzę do placu Stortorget zastanawiając się, jak to miejsce wyglądało w listopadzie 1520 roku, gdy na rozkaz króla Danii Chrystiana II zamordowano tu około stu szwedzkich szlachciców i mieszczan, mimo że król udzielił im wcześniej gwarancji bezpieczeństwa. Argumentem za złamaniem tych gwarancji miała być papieska ekskomunika, nałożona na szwedzkich możnych za walkę z biskupem Gustawem Trolle, jawnie wspierającym Duńczyków. Skutki rzezi były dokładnie odwrotne od zamierzonych – unia kalmarska, którą Chrystian chciał za wszelką cenę utrzymać, rozpadła się, a na szwedzki tron wstąpił Gustaw I Waza, rozpoczynając dwustuletnie panowanie tej dynastii.
Przy placu dominuje dziś gmach z dumnym napisem „Svenska Akademien”. Akademia ma tu siedzibę od 1914 roku, jej członkowie podejmują decyzję, kto zostanie laureatem literackiej Nagrody Nobla. W środku mieści się też Muzeum Noblowskie oraz Biblioteka. Do 1998 roku była tu też giełda, dla której w XVIII wieku budynek powstał. Za placem znajduje się katedra, będąca miejscem koronacji szwedzkich królów, warto też zajrzeć do dwóch innych kościołów: niemieckiego (Tyska kyrkan) – niedaleko Stortorget oraz fińskiego (Finska kyrkan) – blisko katedry.
Krótki spacer po niewielkiej starówce dość naturalnie kończy się przed Pałacem Królewskim, czyli Kungliga Slottet. Pałac powstał w miejscu twierdzy, z którą poprzez swoją monumentalną, zimną architekturę mocno się kojarzy. Mojej sympatii nie wzbudza nawet ciekawa, klasycystyczna fasada, jedynym nieco łagodniejszym elementem są rzeźby o tematyce mitologicznej. Przed pałacem, przy nabrzeżu Skeppsbrokajen stoi pomnik Gustawa III – monarchy panującego w latach 1771-1792, autora dramatów historycznych i traktatów politycznych, korespondującego z Wolterem.
Za Pałacem Królewskim, oddzielona tylko wąskim kanałem Stallkanalen leży mała wysepka Helgeandsholmen, czyli Wyspa Ducha Świętego. Duch Święty ma dość nietypowych współlokatorów, dominującym gmachem jest tu bowiem Riksdagshuset, liczący 349 posłów szwedzki parlament.
Spacer wąskimi uliczkami Starego Miasta jest przyjemny wszędzie na świecie, jednak sztokholmska starówka, ani tym bardziej monumentalne gmachy użyteczności publicznej, raczej nie zachwycają. Na szczęście nie muszą – to nie zamek królewski i nie kościoły są tym, co Sztokholm naprawdę wyróżnia spośród europejskich stolic. Do tego, co najbardziej charakterystyczne dla tego miasta, z Gamla Stan najlepiej jest dopłynąć.
Obsługiwane przez Waxholmsbolaget promy na wyspę Djurgården pływają co około 10 minut (poza sezonem dwa razy rzadziej) i są w nich ważne wszystkie bilety komunikacji miejskiej, podobnie jak w metrze znajdują się bramki, do których należy zbliżyć kartę. Rejs trwa niespełna dziesięć minut.
Dawniej wykorzystywana przez królów do polowań Djurgården jest dziś miejscem wypoczynku i rozrywki, ale mieści też kilka ciekawych muzeów. Wyspa ma coś do zaoferowania każdemu turyście – tym mniej wymagającym wystarczy wesołe miasteczko Gröna Lund oraz niedawno otwarte i szturmowane przez tłumy Muzeum Abby, dla pozostałych pozycjami obowiązkowymi są Muzeum Okrętu Vasa i pierwszy na świecie Skansen. Teraz jedynie spaceruję po wyspie, na którą wrócę następnego dnia.
Dzień kończę ponownym spacerem po dworcu, gdzie do odjazdu szykuje się nocny pociąg do Duved, a pijani Polacy turlają się po peronie. Potem metrem linii 14 docieram do skromnego pokoju w hotelu położonym na tyłach za estakadami w sympatycznej dzielnicy przemysłowo-więziennej.