Nadszedł czas na zmianę miejsca noclegu. Kolejną noc spędzę już w Czeskich Budziejowicach, wcześniej jednak zatrzymam się na kilka godzin w stolicy Vysočiny (po polsku Wysoczyzny) czyli 50-tysięcznej Jihlavie. Cichy i spokojny pociąg osobowy, którym planuję tam dojechać okazuje się znacznie mniej cichy i mniej spokojny, niż się można było spodziewać, a to za sprawą wycieczki miejscowego klubu seniora. Panie (właściwie dlaczego seniorki chętniej angażują się w różne formy aktywności niż seniorzy?) głośno omawiają plany dnia oraz dyskutują o swojej rodzinie, znajomych i lekarzach. Już w pociągu dziarsko postukują kijkami do nordic walking, nie mogąc się doczekać początku marszu.
Grupa wysiada w Studencu i – podobnie jak ja w niedzielę – przesiada się w kierunku Wielkiego Międzyrzecza. Oni jednak pojadą motorakiem, wyjątkowo pełnym, bo miejsca w nim zajęła też wycieczka złożona z dzieci.
Ponieważ rzeka Jihlava wyznacza granicę między krainami historycznymi: Czechami właściwymi i Morawami, a miasto Jihlava jest położone na obu jej brzegach, więc jihlawskie Stare Miasto leży na Morawach, ale już główny dworzec kolejowy w Czechach. Przed 1945 rokiem miasto stanowiło największą niemiecką wyspę językową.
Głównym placem jest Masarykovo náměstí, który dzieli się na część górną i dolną. Rozdziela jej dom handlowy Prior zbudowany w 1983 roku – okropny betonowy bunkier, szpecący cały rynek. Dziś co raz częściej pojawiają się głosy za jego rozbiórką. Budynek zupełnie nie pasuje do położonych w górnej części placu zabytkowych gmachów ratusza oraz kościoła św. Ignacego.
Jihlava szczyci się długimi, bo liczącymi aż 25 kilometrów podziemnymi korytarzami, w Czechach dłuższe są tylko podziemia w Znojmie. Tunele, których początki sięgają XIV wieku, służyły jako piwnice do przechowywania towarów. Początkowo powstawały oddzielnie pod kamienicami, a potem były rozbudowane tworząc coraz większą sieć. Istaniły przypuszczenia, że podziemia służyły jako kopalnie srebra, ale badania geologiczne obaliły tą tezę.
Jak na miasto wielkości Skierniewic komunikacja miejska w Jihlavie robi bardzo dobre wrażenie. Podstawą jest pięć linii trolejbusowych, które łączą dworzec kolejowy, centrum miasta oraz większe osiedla. Trzy z nich (A, B, B1) kursuje przez cały dzień co 13 minut, czwarta (linia C), docierająca do skupisk największych bloków w godzinach szczytu jeździ co 9 minut. Ostania linia, E, w czasie mojego pobytu była zastąpiona autobusami z powodu remontu mostu. Linia ta kursuje najrzadziej, a jej głównym zadaniem jest obsługa zakładów przemysłowych położonych w północnej części miasta. W taborze zdecydowanie dominuje (23 sztuki na 32 pojazdy) Škoda 26Tr Solaris – mający nadwozie polskiego Solarisa pojazd wyposażony w elektrykę i ostatecznie zmontowany przez Škodę.
Z Jihlavy wyjeżdżam pociągiem osobowym do węzłowej stacji Horní Cerekev. Dalej rychlik „Bezdrev”, nazwany tak na cześć trzeciego największego stawu rybnego w Czechach, zabiera mnie do Czeskich Budziejowic. Co ciekawego, koło stawu Bezdrev pociąg ten przejeżdża tylko dwa razy w tygodniu, gdy jego trasa jest wydłużona do Pilzna.
Czeskie Budziejowice chodzą spać wcześnie. Po ósmej wieczorem na miejskim deptaku zamknięte jest już wszystko łącznie z McDonaldem. Zakupy można zrobić jedynie w Albercie, który jest częścią centrum handlowego połączonego z dworcem autobusowym, ale i tu czynna jest tylko jedna kasa. Pozostałe sklepy także zamykają się o dwudziestej. Samo centrum handlowe jest ciekawe o tyle, że odwrócono w nim tradycyjną lokalizację obiektów – handel odbywa się na parterze i kolejnych poziomach, a do autobusów wsiada się... na dachu. Wystarczy wychylić się z okna mojego pokoju w ubytowni, by widzieć górny poziom galerii handlowej, z którego odjeżdżają autobusy. Gdy następnego poranka wyglądam przez okno, słyszę zaproszenie na jedno ze stanowisk, skąd odjeżdża autobus do Czeskiego Krumlowa.